Strona 1 z 11

piekło introwertyków

: 30 lip 2008, 1:19
autor: underdog
Od jakiegoś czasu wiem, że będę świadkiem na ślubie. Z pozoru fajna sprawa, ale co jakiś czas dowiaduję się o kolejnych "obowiązkach" jakie na mnie czekają: rozkręcanie zabawy, wygłoszenie publicznego toastu, pilnowanie żeby nikt się nie nudził, tańczenie z każdą panną na weselu ( :P ) itp.
Tak, introwertycy są wręcz stworzeni do tego typu roboty... W tej chwili widzę dwa wyjścia: postawić komuś flaszkę żeby robił to za mnie albo jak najszybciej upić się w trupa (to będzie na pewno lepiej odebrane w rodzinie niż niesprostanie roli wodzireja).

Macie inne ciekawe przykłady sytuacji (ról), które mogą być introwertycznymi koszmarami? Np. swego czasu popularnością na tym forum cieszyły się studniówki ;P

: 30 lip 2008, 1:47
autor: iksigrekzet
Na przykład ciężko mi sobie wyobrazić introwertyka jako odnoszącego sukcesy pedagoga. Bądź co bądź, musi w końcu opuścić świat własnych abstrakcji i zdradzić introwertyczne "ideały".

: 30 lip 2008, 12:36
autor: Cliodne
najwiekszy koszmar mego zycia:
pare lat temu musialam grac w zastepstwie w przedstawieniu w przedszkolu, wyobrazcie to sobie xd nigdy wiecej, nigdy wiecej!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! ;p

underdog- brzmi strasznie. na co sie zdecydujesz? ;]

: 30 lip 2008, 14:10
autor: Ausencia
Hah, underdog, ciesz się, ze będziesz tylko swiadkiem. Pomysl, co by bylo gdyby to byl Twoj wlasny ślub xD To chyba dopiero istny koszmar. Wezmę ślub po kryjomu ; )
W ogole takie duze imprezy są męką dla introwertyka - polecam wtedy wino. Duzo wina ; )
Tez mi sie wydaje, ze praca nauczyciela jest calkowicie nieodpowiednia jak zresztą kazda, w ktorej trzeba przemawiać do ludzi i byc w centrum uwagi. Przynajmniej dla mnie bylby to dramat.

: 30 lip 2008, 22:09
autor: underdog
Cliodne pisze:underdog- brzmi strasznie. na co sie zdecydujesz? ;]
Pewnie na wieczorze kawalerskim poszukam wsparcia, a jak się uda to się upije z radości :wink: Na szczęście jest jeszcze dość dużo czasu.

Własny ślub też chętnie bym wziął po kryjomu. A potem ukrył w Meksyku przed wściekłą rodziną. Trzeba porozglądać się za kursami hiszpańskiego ;]

: 06 sie 2008, 23:04
autor: kropka
Dla mnie najgorsze są imprezy, na których wszyscy się znają, a ja jestem tą "z zewnątrz". I jeszcze najlepiej, jak mnie gospodarz z hukiem zaanonsuje. Koszmar.

Underdog - szczęścia w poszukiwaniach życzę ;) i dzięki za info, będę wiedzieć, żeby na żadne świadkowanie się nie zgadzac nigdy ;)

: 06 sie 2008, 23:19
autor: Akolita
Studniówka. Uciekłam stamtąd jeszcze przed północą a w pamiątkowej płycie CD wyżłobiłam rysy pinezką, zaraz po tym, jak w gronie rodziny obejrzeliśmy nagranie tego horroru. Nie chcę, by ktokolwiek, kiedykolwiek znowu to oglądał.

: 07 sie 2008, 9:32
autor: Shy
Hehe... studniówka przede mną, ale się nie wybieram. Będę się czuć nieswojo i stracę humor. I po co mi to? Kieliszek wina i dobra ksiązka, wieczór jak z bajki. Szkoda tylko, że nie mam kominka, byłoby baśniowo. :wink:

: 07 sie 2008, 9:36
autor: kropka
A ja na studniówce byłam i całkiem miło wspominam. Dlaczego w zasadzie jest to dla Was koszmar?

: 07 sie 2008, 9:42
autor: Shy
Nie napisałam, że jest to dla mnie koszmar, nie nie jest. Po prostu nie będę czuła się komfortowo- dobra zabawa wśród nie bardzo znanych mi ludzi mnie nie pociąga. Kurcze, nawet zdmuchiwanie świeczek czy składanie komuś żyzeń uważam z niekomfortowe, więc chyba rozumiesz. Nie lubię takich ceregieli, chyba że jestem w gronie ścisłych znajomych. Ale nie uważam tego za koszmar, bez przesady.

: 07 sie 2008, 9:44
autor: Akolita
Dla mnie było koszmarnie, bo zostałam tam prawie siłą wepchnięta. Mama wiedziała, że nie chcę iść, ale na zebraniu rodziców w szkole i tak zapłaciła gruby pieniądz...
Koszmarem było bo:
Nie potrafię sie ładnie poruszać. W tańcu wyglądam jak strach na wróble podczas silnego wiatru, tańczenie nie jest dla mnie przyjemnością, lecz przykrością
Nienawidzę sukienek. Zwłaszcza balowych. Wysoki obcas ubrałam tylko raz w życiu, właśnie na studniówkę. Chodziłam jak połamana. :P
Tłumy, kupa ludzi... straszne. Do szkoły chodziłam całe życie na pieszo 6km, bo nie chciałam gnieść się z ludźmi w autobusie. Tłumy... straszne. :P

: 07 sie 2008, 13:34
autor: kropka
Studniówka właśnie ze względu na taniec i suknię wyśnioną mi się podobała, no i bawiłam się w zasadzie w gronie własnych znajomych.

Shy - ja też nie cierpię składać życzeń. Opatrznie może to zostać odebrane niestety, ale kiedy stado ludzi stoi i przysłuchuje się, co mam do powiedzenia jubilatowi... brrr :? nic osobistego nie da się powiedzieć, a przecież takie powinny być życzenia. Dlatego milczę albo "przypadkiem" nie ma mnie w zasięgu wzroku ;)

: 08 sie 2008, 20:16
autor: emlv
Byłem świadkiem na ślubie jakiś rok temu. Myślę, że sprostałem zadaniu. Niewątpliwa w tym zasługa alkoholu i ludzi, którzy wiedzą czego się po mnie spodziewać. Byłem dumny z siebie ;) Trzeba być dobrym aktorem, z czasem się tego nauczyłem. W krytycznych sytuacjach trzeba się otrząsnąć :P

: 02 paź 2008, 14:16
autor: Inno
Żadnych ślubów! :evil:

A co powiecie o składaniu sobie życzeń i łamaniu się opłatkiem na wigilii klasowej? Brr... nie znosiłam tego.

: 02 paź 2008, 17:17
autor: Akolita
Klasowa, jak klasowa - na tę po prostu nie przyłaziłam... Z rodzinnej już się nie dało tak uciec, a tego też nie znoszę.