Pierwszy związek, pierwsza kłótnia.
: 03 cze 2014, 21:15
Witam, zaczynajmy
Jakiś czas temu poznałem dziewczynę(a w sumie to ona mnie poznała), nie jest z Krakowa tak jak ja ale z okolic. Już z początku, wiecie, zagaduje, podtrzymuje rozmowę, zaprasza tam i tu - ekstrawertyczka. Miałem wątpliwości no ale zgodziłem się ją ponownie spotkać(ona zainicjowała). Potem był kolejny raz i kolejny, i tak już po 4-5 "randce" byliśmy parą, i mam wrazenie że zbyt szybko... na początku były u nas wątpliwości co do zaufania, ale teraz po tych 3-4tygodniach jest lepiej. Poznałem ją bliżej i mimo swej otwartej, ekstrawertycznej strony, czuje się z nią dobrze, dodaje sił. Ma swoje dziwne strony i mi się podobają one(można by ją nazwać "samotną ekstrawertyczką"), ale teraz do sedna tematu.
"Pierwsza kłótnia" no właśnie... Może opisze sytuacje: chodzimy sobie po sklepach, tak za rączke, oglądamy to i tamto tu jakiś fast-food zjemy, tu do muzycznego pójdziemy itd. Aż tu nagle i szlag mnie trafia jak o tym pisze, w mojej obecności zaczyna podrywać jakiegoś typa, no przed oczyma moimi! No ku**a! Rozumiem że o opinie można kogoś spytać, ale u nich się rozmowa zaczyna: no na koncercie był... a to dla koleżanki, no nieważne. I przeginała ta moja dziewczyna... po chwili rozmowa zeszła na mnie, że to moj chłopak, że nie pali, nie pije, na koncerty nie chodzi...i uwaga co ona mówi!?! "po 2-óch tygodniach mi się znudził" ale nie to nie może byc koniec! Przedstawia się i daje mu swój numer, nie że on zapisuje tylko no słów mi brak, podaje mu karteczke obklejoną taśmą przeźroczystą z jej numerem. Jak to się działo stałem jak kamień, coś w stylu:no niewierze co ty k**** robisz.(tak na marginesie:znacie to uczucie jak ktoś miażdży wasze orzeszki?!?)
Tak, super pewny siebie to ja nie jestem, zrobiłem jej awanturę dopiera jak wyszliśmy ze sklepu(jak mogła mnie tak upokorzyć, zrobić ze mnie frajera, czy jakąś zabawke na czas określony itp.), no ale kij...a ona nic, nic sie nie stało, dała mu numer tak żeby na piwo sie omówić(jakby ze mną nie mogła, bo argument taki dała że 5-htp biore...)Posprzeczaliśmy się przy ludziach, aż wkońcu kazde w swoją strone. Po chiwli zadwoniła i przepraszała, wróciłem te 100-200 metrów żeby pogadać, ale byłem mocno wkur**ony i na celu miałem zerwanie znajomości. Tysiąc myśli na sekunde, niepamientam co mówiła, ale przepraszała. Chciała coś sie przytulić czy pocałować, to ja dyskretnie sie odsuwałem, to ją najwyraźniej poirytowało i bez słowa pożegnania znów każdy w swoją stronę...
Potem znów sms'y, telefony, ale to olewałem. W końcu jak wróciłem do domu odebrałem a ta z płaczem przeprasza, że zależy jej na mnie, nie chce się rozstawać, że niby popisać się chciała czy głupota jej uderzyła do głowy(tak ona mówi, ale kto to wie...) [tak z innej beczki to juz drugi raz mnie tak uraziła, przedtem porównała mnie z jej ex]
Prosze o jakieś komentarze, rady, bo zielonego pojęcia niemam co robić. Serce mówi "przebacz", ale rozum mówi "znów cię zrani"...
Jakiś czas temu poznałem dziewczynę(a w sumie to ona mnie poznała), nie jest z Krakowa tak jak ja ale z okolic. Już z początku, wiecie, zagaduje, podtrzymuje rozmowę, zaprasza tam i tu - ekstrawertyczka. Miałem wątpliwości no ale zgodziłem się ją ponownie spotkać(ona zainicjowała). Potem był kolejny raz i kolejny, i tak już po 4-5 "randce" byliśmy parą, i mam wrazenie że zbyt szybko... na początku były u nas wątpliwości co do zaufania, ale teraz po tych 3-4tygodniach jest lepiej. Poznałem ją bliżej i mimo swej otwartej, ekstrawertycznej strony, czuje się z nią dobrze, dodaje sił. Ma swoje dziwne strony i mi się podobają one(można by ją nazwać "samotną ekstrawertyczką"), ale teraz do sedna tematu.
"Pierwsza kłótnia" no właśnie... Może opisze sytuacje: chodzimy sobie po sklepach, tak za rączke, oglądamy to i tamto tu jakiś fast-food zjemy, tu do muzycznego pójdziemy itd. Aż tu nagle i szlag mnie trafia jak o tym pisze, w mojej obecności zaczyna podrywać jakiegoś typa, no przed oczyma moimi! No ku**a! Rozumiem że o opinie można kogoś spytać, ale u nich się rozmowa zaczyna: no na koncercie był... a to dla koleżanki, no nieważne. I przeginała ta moja dziewczyna... po chwili rozmowa zeszła na mnie, że to moj chłopak, że nie pali, nie pije, na koncerty nie chodzi...i uwaga co ona mówi!?! "po 2-óch tygodniach mi się znudził" ale nie to nie może byc koniec! Przedstawia się i daje mu swój numer, nie że on zapisuje tylko no słów mi brak, podaje mu karteczke obklejoną taśmą przeźroczystą z jej numerem. Jak to się działo stałem jak kamień, coś w stylu:no niewierze co ty k**** robisz.(tak na marginesie:znacie to uczucie jak ktoś miażdży wasze orzeszki?!?)
Tak, super pewny siebie to ja nie jestem, zrobiłem jej awanturę dopiera jak wyszliśmy ze sklepu(jak mogła mnie tak upokorzyć, zrobić ze mnie frajera, czy jakąś zabawke na czas określony itp.), no ale kij...a ona nic, nic sie nie stało, dała mu numer tak żeby na piwo sie omówić(jakby ze mną nie mogła, bo argument taki dała że 5-htp biore...)Posprzeczaliśmy się przy ludziach, aż wkońcu kazde w swoją strone. Po chiwli zadwoniła i przepraszała, wróciłem te 100-200 metrów żeby pogadać, ale byłem mocno wkur**ony i na celu miałem zerwanie znajomości. Tysiąc myśli na sekunde, niepamientam co mówiła, ale przepraszała. Chciała coś sie przytulić czy pocałować, to ja dyskretnie sie odsuwałem, to ją najwyraźniej poirytowało i bez słowa pożegnania znów każdy w swoją stronę...
Potem znów sms'y, telefony, ale to olewałem. W końcu jak wróciłem do domu odebrałem a ta z płaczem przeprasza, że zależy jej na mnie, nie chce się rozstawać, że niby popisać się chciała czy głupota jej uderzyła do głowy(tak ona mówi, ale kto to wie...) [tak z innej beczki to juz drugi raz mnie tak uraziła, przedtem porównała mnie z jej ex]
Prosze o jakieś komentarze, rady, bo zielonego pojęcia niemam co robić. Serce mówi "przebacz", ale rozum mówi "znów cię zrani"...