Introwertyzm - tak czy nie?
: 02 kwie 2014, 19:25
Witam. Bez dłuższego wstępu chciałbym poprosić Was o poradę w jednej, ważnej dla mnie kwestii. Od 3 miesięcy spotykam się, zupełnie na poważnie, z jedną dziewczyną. Mam 26 lat i towarzystwo tej osoby spodobało mi się na tyle, że bardzo szybko zacząłem myśleć o niej w kategoriach poważnego związku. Z początku niewiele rzeczy przeszkadzało mi w niej ale z tygodnia na tydzień zaczęły się one nawarstwiać… Wspomnieć muszę, że jestem raczej ekstrawertykiem – panuję przeważne nad emocjami, ale generalnie jestem wylewny i nie mam żadnego problemu z wyznaniem uczuć, etc. Wracając jednak do problemów…
- ona nigdy nie napisze/ nie zadzwoni pierwsza – tłumaczy, że jest przyzwyczajona do dzwonienia tylko w szczególnych przypadkach. Oczywiście, zawsze odpisuje/oddzwania. Ale nigdy pierwsza.
- na dobrą sprawę nigdy nie mówi mi żadnych komplementów (dobra, raz czy dwa jej się zdarzyło). Ja mówię jej sporo komplementów – z jej ust z kolei słyszę, jak już, raczej coś krytycznego albo dowcipno-uszczypliwego. Nie potrzebuję, żeby ktoś mnie w życiu zagłaskał słodkościami, ale skoro nie usłyszałem przez ponad 3 miesiące niczego w stylu „zależy mi na Tobie”, etc. to na czym mam budować pewność, że zależy jej na mnie? Tak, spotyka się ze mną, tak jesteśmy ze sobą blisko, ale poza tym – nul. Ostatnio mieliśmy małe spięcie przez telefon, po którym ją przeprosiłem najszczerzej jak mogłem, a ona potrafiła nie odzywać się do mnie zupełnie, przez niemal dwa dni. Kojarzy mi się to z gimnazjalnym fochem, a nie z jakąś introwertyczną próbą chwilowej izolacji i ładowania baterii czy czegoś w tym stylu… A podkreślam, że temat spięcia był zupełnie błahy. To jest dopiero frustrujące. Mógłbym stawać na rzęsach podczas tego jej milczenia a ona i tak musi to zrobić po swojemu. Argumenty do niej nie przemawiają. Raz już miałem podobną sytuację i wyglądało to tak samo – nie, dzisiaj się nie spotka, bo odeszła jej ochota, spotka się dopiero za 2 albo 3 dni.
- ciężko przekonać ją do tego, że się myli. Gdy próbuję to robić, mam wrażenie jakbym walił grochem o ścianę. Gdybym jej nie znał bliżej, to stwierdziłbym, że jest przemądrzała i zbyt pewna siebie – zresztą sama kiedyś wyznała, że sporo ludzi jej tak mówiło.
O jaką poradę proszę? Zastanawiam się, gdzie kończy się introwertyzm, a zaczyna zwykła przemądrzałość i chamstwo. Kocham ją, szczerze, i to jest właśnie sedno problemu. Chciałbym, żeby trochę bardziej pokazała mi (niekoniecznie >powiedziała<) że troszczy się też o moje emocje. Dopóki nie trafiłem na wasze forum, nawet nie miałem pojęcia, że ktoś może być aż tak introwertyczny jak ona
To znaczy brałem to określenie bardziej jako podręcznikowy dyrdymał.
Ciężko jest mi wiedzieć co lubi a czego nienawidzi, w momencie kiedy tak rzadko daje się wciągnąć w jakieś dyskusje. Czasami rozmawiając z nią obawiam się, że za chwilę powiem coś co jest dla mnie zupełnie zwyczajne, a ją to zaboli, schowa się znowu na dzień lub dwa, albo stwierdzi – nie znając być może samej siebie – że to tylko moja wina i że to ja jestem chamski i konfliktowy. Przypomina mi to chodzenie po polu minowym. Jak mam pomóc jej zrozumieć siebie i mnie? „Rozmową” tak, wiem… Ale to nie takie proste ;]
- ona nigdy nie napisze/ nie zadzwoni pierwsza – tłumaczy, że jest przyzwyczajona do dzwonienia tylko w szczególnych przypadkach. Oczywiście, zawsze odpisuje/oddzwania. Ale nigdy pierwsza.
- na dobrą sprawę nigdy nie mówi mi żadnych komplementów (dobra, raz czy dwa jej się zdarzyło). Ja mówię jej sporo komplementów – z jej ust z kolei słyszę, jak już, raczej coś krytycznego albo dowcipno-uszczypliwego. Nie potrzebuję, żeby ktoś mnie w życiu zagłaskał słodkościami, ale skoro nie usłyszałem przez ponad 3 miesiące niczego w stylu „zależy mi na Tobie”, etc. to na czym mam budować pewność, że zależy jej na mnie? Tak, spotyka się ze mną, tak jesteśmy ze sobą blisko, ale poza tym – nul. Ostatnio mieliśmy małe spięcie przez telefon, po którym ją przeprosiłem najszczerzej jak mogłem, a ona potrafiła nie odzywać się do mnie zupełnie, przez niemal dwa dni. Kojarzy mi się to z gimnazjalnym fochem, a nie z jakąś introwertyczną próbą chwilowej izolacji i ładowania baterii czy czegoś w tym stylu… A podkreślam, że temat spięcia był zupełnie błahy. To jest dopiero frustrujące. Mógłbym stawać na rzęsach podczas tego jej milczenia a ona i tak musi to zrobić po swojemu. Argumenty do niej nie przemawiają. Raz już miałem podobną sytuację i wyglądało to tak samo – nie, dzisiaj się nie spotka, bo odeszła jej ochota, spotka się dopiero za 2 albo 3 dni.
- ciężko przekonać ją do tego, że się myli. Gdy próbuję to robić, mam wrażenie jakbym walił grochem o ścianę. Gdybym jej nie znał bliżej, to stwierdziłbym, że jest przemądrzała i zbyt pewna siebie – zresztą sama kiedyś wyznała, że sporo ludzi jej tak mówiło.
O jaką poradę proszę? Zastanawiam się, gdzie kończy się introwertyzm, a zaczyna zwykła przemądrzałość i chamstwo. Kocham ją, szczerze, i to jest właśnie sedno problemu. Chciałbym, żeby trochę bardziej pokazała mi (niekoniecznie >powiedziała<) że troszczy się też o moje emocje. Dopóki nie trafiłem na wasze forum, nawet nie miałem pojęcia, że ktoś może być aż tak introwertyczny jak ona
Ciężko jest mi wiedzieć co lubi a czego nienawidzi, w momencie kiedy tak rzadko daje się wciągnąć w jakieś dyskusje. Czasami rozmawiając z nią obawiam się, że za chwilę powiem coś co jest dla mnie zupełnie zwyczajne, a ją to zaboli, schowa się znowu na dzień lub dwa, albo stwierdzi – nie znając być może samej siebie – że to tylko moja wina i że to ja jestem chamski i konfliktowy. Przypomina mi to chodzenie po polu minowym. Jak mam pomóc jej zrozumieć siebie i mnie? „Rozmową” tak, wiem… Ale to nie takie proste ;]