Drimlajner pisze: 16 paź 2017, 23:16
Lew pisze: 15 paź 2017, 19:17Teoretycznie jestem jednocześnie chrześcijaninem (bo jestem ochrzczony i wzoruję się na naukach Jezusa), muzułmaninem (bo wierzę w Boga i w to, że Mahomet był jego posłańcem – jak wspomniałem, każdy człowiek nim jest) i buddystą (bo mam 5 wskazań), ale w sumie nie ma to większego znaczenia. Religia jest narzędziem, a nie celem.
Viva la politeizm! Regres jest w modzie.
Jaki politeizm? Wiara Abrachamowa głosi:
jest jeden Bóg. Oznacza to, że jest tylko Jedyny Bóg. Jeśli ktoś wierzy w Jedynego Boga to automatycznie wierzy w tego samego Boga, bo przyjęcie że jest inaczej oznaczałoby, że stawiamy jakiegoś boga obok Boga. Zatem wszyscy żydzi, chrześcijanie, muzułmanie, a także część hindusów wierzy w tego samego Boga. Znamienne, że w Tradycjach Abrachamowych nie używamy imienia Pana Boga. Słowo Bóg piszemy wielką literą by wyrazić fakt, że to jest ten jedyny, ale to jest zwykły rzeczownik, podobnie jak arabskie słowo Allah – tutaj jest to ładnie wyjaśnione:
https://www.youtube.com/watch?v=2FNPdR_1inA
Tradycja Wedyjska z kolei ma trochę inne podejście, bo też uznaje Jedynego Boga, nazywanego Wisznu (choć ma też wiele innych imion). Jednak opisuje też wielu półbogów: Śiwa, Brahma, Durga, Ganeśa, itd, którzy z perspektywy człowieka przypomianają Boga, jednak wszyscy są śmiertelni i istnieją w świecie materialnym. I tak na Tradycję Wedyjską składa się wiele wyznań, Wedy akceptują fakt, że przyjęcie Jedynego Boga, który istnieje poza wszystkim i we wszystkim się przejawia jest trudne. mało kto może pojąć, dlatego obok kultu Wisznu (uznawanaego za najwyższą formę duchowości) proponuje również kult półbogów, a nawet ścieżki nonteistyczne.
Mogłoby się wydawać, że podejście Wiary Abrachamowej jest sprzeczne z podejściem Wed, jednak należy pamiętać, że centrum tej pierwszej jest Przymierze między Bogiem a człowiekiem. Zarówno Jezus jak i Mahomet zwracali się do Narodu Wybranego, więc na przykład słowo „niewierny” w islamie odnosi się do tych, którzy łamią przymierze. Ktoś kto nigdy nie poznał Boga na przykład nie podchodzi pod to pojęcie (wystarczy się zastanowić, jak można być wiernym czemuś czego się nie zna). Przymierze natomiast jest jakby inicjacją w tej najwyższej ścieżce wiary w Jedynego Boga.
Buddyzm natomiast z wiarą w Boga nie ma nic wspólnego – to sam pragmatyzm. Jednak prowadzi do tego samego doświadczenia.
Tutaj jest jeden zasadniczy problem. Powiesz: dogmat, ale dogmaty mają większe znaczenie niż wizje utopijnego społeczeństwa. Świat, owszem, to przyjaźń i miłość, ale również wrogość i nienawiść. Te emocje współistnieją, są nierozerwalne, ściśle ze sobą powiązane. Buddyści nic o tym nie wspominali? To Taoizm 1.0.
Dogmat jest rzecz wtórną wobec wiary. Dogmat jest narzędziem, które ma niewierzącemu pomóc w odnalezieniu wiary. Wierzący człowiek nie potrzebuje dogmatów, one przejawiają się w jego życiu naturalnie. Co do wrogości przyjaźni i miłości, wszystkie są bez znaczenia, gdy masz wiarę, To jest doświadczenie jedności wszystkiego co jest. Jeśli wszystko jest jednym nie ma nikogo kto miałby kochać czy nienawidzieć.
Myślę że w tym cytacie jest zbyt wielkie uproszczenie. Niewierzący to nie jest grupa osób którym nikt nie pokazał pokazał pozytywnych aspektów wiary. Postawienie tego zagadnienia w taki sposób bardzo pomniejsza nasze zdolności autorefleksji, wolnej woli, analizy otaczającego nas świata. Rób tak bo: podobieństwa, przodkowie, tradycja. A gdzie miejsce na sceptycyzm? Sceptycyzm który jest podstawowym mechanizmem rozwoju jednostki i społeczeństw?
Wróć do podstawowego zastrzeżenia jakie poczyniłem. Wiara jest czymś więcej niż przyjęcie pewnych twierdzeń – to stan świadomości. Tradycja i religia to tylko kierunkowskazy w stronę wiary, ale stosowanie się do nich nie gwarantuje osiągnięcia wiary. Z drugiej strony, rzeczywiście. spotkanie wierzącej osoby to dopiero połowa sukcesu, trzeba jeszcze uczciewie na tą osobę spojrzeć i chcieć żyć tak jak ona. Zamotanie się w poglądach może to skutecznie utrudniać. Ja potrzebowałem wielu lat by przebrnąć przez błędne poglądy. Pierwszy raz gdy spotkałem wielbicieli Wisznu widziałem że są szczęśliwi, czyści, nie czułem się wart takiego życia, bałem się zmian, jednak wiedziałem, że chciałbym. Gdy usunąłem „bym” znalazłem się na właściwie drodze do wiary.
Co do sceptycyzmu jak najbardziej. Jednak doświadczanie wiary jest argumentem samym w sobie, bo co mnie obchodzi jakaś obiektywna prawda jeśli z dnia na dzień jestem szczęśliwy i mam w życiu to czego pragnę? Wszelkie dociekiwania na temat natury świata mają sens tylko wtedy gdy ci czegoś w życiu brakuje. Wiara z kolei jest doświadczeniem obfitości w życiu a im dłużej wierzymy tym bardziej widzimy, że wiara pomaga cokolwiek by się nie działo.