Re: lęk przed bliskością / związkofobia
: 09 paź 2012, 19:17
kropka wielkości arbuza? 
Miejsce spotkań ludzi takich jak Ty!
https://introwertyzm.pl/
Niestety nie. Zetknąłem się z tym i wśród znajomych wspinaczy, żołnierzy, himalaistów i szeroko pojętych włóczykijów. Wszyscy cierpią na ten sam rodzaj niezdolności do związku.wiele dziewczyn chciałoby mieć takiego włóczykija za chłopca, wierz mi.
Po przeczytaniu tego, tak mi się nasunął obraz paradokumentalny Marcela Łozińskiego "Wszystko może się przytrafić", w którym mały chłopiec rozmawia w parku z napotkanymi staruszkami. Pamiętam, jak głęboko w środku tknęły mnie słowa Pani z 4:30 (http://www.youtube.com/watch?v=3SyNS0-LoLA), a szczególnie 6:00. Zachęcam do odsłuchania.Mirabella_91 pisze:Samotność jest o tyle bezpieczna, że nie miażdży serca, a może i wręcz przeciwnie
Hmm, ale w jakim sensie miałby oznaczać śmierć i właściwie śmierć czego?kocimietka pisze:czy macie jakieś sprawdzone metody na [...] przekonanie się, że związek nie oznacza śmierć
Racja. Jednak ja widzę jeszcze drugą stronę medalu. Można założyć rodzinę, mieć dzieci, które w założeniu mają opiekować się na starość rodzicami. Życie jest brutalne. Dzieci bardzo często muszą wyjechać gdzieś daleko za pracą i człowiek zostaje sam. Zdarzają się też takie dzieci, które zapominają o swoich rodzicach i pamiętają o nich tylko wtedy, gdy przychodzi emerytura (ale to już chyba kwestia wychowania). Nie wspominam już o rozwodach.highwind pisze: Po przeczytaniu tego, tak mi się nasunął obraz paradokumentalny Marcela Łozińskiego "Wszystko może się przytrafić", w którym mały chłopiec rozmawia w parku z napotkanymi staruszkami. Pamiętam, jak głęboko w środku tknęły mnie słowa Pani z 4:30 (http://www.youtube.com/watch?v=3SyNS0-LoLA), a szczególnie 6:00. Zachęcam do odsłuchania.
A biję do tego, że cytowane wyżej rozumowanie uważam za jedną z większych pułapek, jakie może na nas zastawić umysł z młodym wieku. Samotność może się wydawać atrakcyjna i bezpieczna kiedy ma się te (w przybliżeniu) 18-40 lat (u kobiet, zdaje się, górna granica leży niżej), jest się zdrowym i niezależnym człowiekiem. Ale w końcu przychodzi starość i jeśli chodzi o mnie - gdybym miał te 65 lat, marną emeryturę, schorowany/zmęczony organizm i żadnej rodziny - to na dzień dzisiejszy wydaje mi się, że nie myślałbym o niczym innym niż o samobójstwie. Oczywiście pozostają jeszcze przyjaciele, ale jako introwertyk nie mam i nie liczę chyba na żadnego. Poza tym, nawet jeśliby byli, to myślę że na starość mieliby swoje własne zmartwienia. Cóż, czasem, a nawet częściej niż tylko czasem myślę o starości. I strach przed nią motywuje mnie dużo bardziej, niż hamulce strachu przez potencjalnym związkiem.
Highwind. Jeżeli ktoś obawia się o marną emeryturę to co powinien zrobić ? Ano kombinować jak by tu za życia dorobić się wystarczająco dużo, aby tą marną emeryturą się nie przejmować. A jak będziesz przy kasie to wtedy i przyjaciele się znajdą, a co niektórzy to nawet będą uważać, że są twoimi dalszymi krewnymihighwind pisze: marną emeryturę
W sumie nie rozumiem co piszesz. Wykracza to poza moje pojmowanieDifane pisze:Otóż mam pewne obawy, związane z teoretycznie zwiększoną szansą na znalezienie partnerki w wypadku osiągnięcia sukcesu w zawodzie jaki chciałbym wykonywać. Wiadomo, facet któremu udało się trochę dorobić, ma własny dom, samochód, jest zaraz super nie wiadomo jaki bla, bla, bla. I wtedy część koleżanek z klasy z czasów szkolnych, które kiedyś to nawet krzywym okiem by na niego nie spojrzały, nagle zaczynają coś wymyślać, że niby "zawsze im się podobał i bardzo tęskniły". Ogólnie obłuda i taki trochę banał, że masz kasę, to zaraz grupa materialistek (nie mówię że faceci tacy nie są bo również takich można znaleźć, chodzi mi tylko o tę - mam nadzieję nieliczną - grupę kobiet) "poczuje krew" i zaczną cię okłamywać. (...) Ja się zastanawiam, czy większość - jak nie wszystkie - myślą w ten sposób tj. "nie interesuje mnie twoja wizja przyszłości, pokaż mi co masz już dziś to pogadamy."
Znając siebie przeprowadzę taką filtrację, że wszystkie staną się podejrzanehighwind pisze:Od tego masz mózg, żeby odfiltrować te które chciałyby cię złowić, tylko dlatego że masz kasę.
Jak ja nie cierpię arbuza! Słodki, mdły i jednocześnie smakuje jak ogórek! Fuj.Mirabella_91 pisze:Wroblaka, nie lubię arbuza xD Tzn. zapach ok, ale za słodki "owocak" z niego xD
E tam, Miszka, po prostu widać wśród niewłaściwych dziewczyn się obracasz.Takich androgynicznych najlepiej poszukuj. I introwertyczek oczywiście.Miszka pisze:Niestety nie. Zetknąłem się z tym i wśród znajomych wspinaczy, żołnierzy, himalaistów i szeroko pojętych włóczykijów. Wszyscy cierpią na ten sam rodzaj niezdolności do związku.
Jakaś pasja, szczególnie jeśli jest nietypowa może przyciągnąć uwagę, ale na dłuższą metę odstrasza. Bo każdy chce być dla drugiej osoby najważniejszy, a kobiety nie lubią konkurować z zainteresowaniami swoich partnerów o pierwsze miejsce w ich głowie i sercu. A nie wszyscy chcę się zmieniać i rezygnować z marzeń. Dlatego na dłuższą metę żądam niemożliwego ideału, czyli kogoś kto albo ma podobne zainteresowania, albo je po prostu akceptuje.
Tu zauważam syndrom sam nie wiem czego. Mógłbym kogoś zainteresować tym co robię, albo tym co widziałem, ale to bez sensu. Bo wtedy dziewczyna nie jest zainteresowana mną tylko tym co robię. I jak znajdzie kogoś w tym lepszego, albo jej się to znudzi to odejdzie.
Dlatego dla niej będę zabawką, może nawet ciekawą i taką do której się trochę przywiąże, ale dalej tylko zabawką. Kimś kogo można gdzieś zaprosić, jakiś czas spędzić razem, po to żeby potem stwierdzić że mam wybierać między nią a pasją.
Chcę zostać dzieckiem na zawsze. Jako dziecko byłam uważana za bardzo poważną osobę, o 'osobowości czterdziestolatki" nawet mawiali, ale teraz tak jakbym się zatrzymała...Miszka pisze:Zresztą nie wiem czemu uważanie że najważniejsze w życiu są marzenia i próby ich spełnienia jest uważane za dziecinne i niedojrzałe.
Dlatego może mam niską samoocenę, bo nikt mnie nie traktuje poważnie, tylko raczej jak dziecko które wierzy jeszcze w bajki.
Póki co mi to nie przeszkadza za bardzo, ale wole nie myśleć jak będzie za kilka lat
Dokładnie. Pozostaje albo umrzeć młodo, albo zrezygnować z samotności. Ale znam też ludzi, którzy żyli samotnie i pobierali się w wieku czterdziestu, pięćdziesięciu lat. To najlepsza opcja. Brrr, nie mówmy o starości, to najgorsza rzecz na świecie.highwind pisze:Samotność może się wydawać atrakcyjna i bezpieczna kiedy ma się te (w przybliżeniu) 18-40 lat (u kobiet, zdaje się, górna granica leży niżej), jest się zdrowym i niezależnym człowiekiem. Ale w końcu przychodzi starość i jeśli chodzi o mnie - gdybym miał te 65 lat, marną emeryturę, schorowany/zmęczony organizm i żadnej rodziny - to na dzień dzisiejszy wydaje mi się, że nie myślałbym o niczym innym niż o samobójstwie. Oczywiście pozostają jeszcze przyjaciele, ale jako introwertyk nie mam i nie liczę chyba na żadnego. Poza tym, nawet jeśliby byli, to myślę że na starość mieliby swoje własne zmartwienia. Cóż, czasem, a nawet częściej niż tylko czasem myślę o starości. I strach przed nią motywuje mnie dużo bardziej, niż hamulce strachu przez potencjalnym związkiem.
Nie lubię używać słów "znaleźć", "zdobyć", "mieć' w stosunku do ludzi. Niestety chyba to nie na tym polega żeby znaleźć kogoś idealnego. Bardziej chodzi o to żeby znaleźć kogoś kto akceptuje to że Ty nie jesteś ideałem. Kogoś kto poświęci trochę ze swoich marzeń o ideale dla kogoś drugiego.Takich androgynicznych najlepiej poszukuj. I introwertyczek oczywiście.
Jak bym słyszał opinie o sobie. Pewnie jeszcze słyszysz miliard razy dziennie że czas już dorosnąć? :wink:Wygląda na to, że urodziłam się 17latką i 17latką pozostanę do śmierci.Ale poważnie, zachowanie pewnych cech dziecka, jak ciekawość, zachwyt nad codziennymi zjawiskami, wiara w marzenia, wrażliwość na przyrodę, jest dla mnie bardzo ważne. Jednocześnie od zawsze lepiej dogadywałam się z dorosłymi niż z rówieśnikami.
Dla mnie samotność to stan przejściowy, nawet jak nie ma niczego po nim. Nie da się z niego zrezygnować, po prostu albo się spotka "Tą" osobę albo nie, to nie zależy od nas.Pozostaje albo umrzeć młodo, albo zrezygnować z samotności.
Myślę że nie, starość może być czymś pięknym, jeśli tylko ma się z kim lub dla kogo starzeć. Znam wielu starców którzy czerpią więcej radości z życia niż niektórzy młodzi. Straszna może jest starość, ale nie ciała a ducha.Brrr, nie mówmy o starości, to najgorsza rzecz na świecie.
Są różne filmy...że ze związkami nie jest jak w filmie
Bo chcesz żeby byli idealni? Żeby...że koloryzuję osoby, które spotykam..
Nie do końca, przynajmniej dla mnie uczucia bardziej są jak barwy i zapachy, ciężko je jednoznacznie określić. Czasem są połączeniem kilku innych, czasem są niejasne, czasem nawet nie znam słów żeby je opisać. Może się za bardzo się we wszystko zagłębiam, ale nie da się wg mnie porównać relacji z jedną osobą do relacji z drugą bo każda jest inna...Ale chyba tak jest, że uczucie to jasna sprawa,
Ooj, bzdura totalna, jest na odwrót, faceci lubią dziewczyny nieśmiałe , do których sami muszą najpierw zagadać.kam27ek pisze:Faceci lubią dziewczyny śmiałe, które do nich zagadują a ja faktycznie muszę poznać kogoś dobrze ,żeby do niego zagadać.
przecież większość kobiet tak ma, jak można chcieć przebywać z osobą, która kobietę nie interesuje w dalszej znajomości, zawsze tak jest, że na początku ktoś wzbudzi zainteresowanie, a potem się nudzi i kobieta go ignoruje, więc co w tym "innego" ?Prawda jest taka -żeby być z druga osobą trzeba chcieć z nią przebywać a ja mam tak że owszem przejawiam zainteresowanie ale na początku a później unikam danej osoby gdy robi się poważnie
Tu część problemu leży też w atrakcyjności fizycznej, skoro tak jest to masz też problem ze swoją "atrakcyjnością", chcę zwrócić tylko uwagę, że nie można zwalać wszystkiego na cechy introwertyczne.Na tym polu to po prostu porażka, nie wzbudzam zainteresowania płci przeciwnej (myślą że jestem dziwakiem który nie ma nic do powiedzenia ) niestety - kiedyś usłyszałam że szkoda zachodu bo zanim przebije się przez mój mur to lata świetlne upłyną .