Byłem, jestem i będę katolem. Nie chodzę co niedzielę kościółka, ale nie jestem niepraktykujący - odmawiam pacierz w domu. Jak niektórzy twierdzą, może jestem słaby, i dlatego potrzebuję Boga. Nie zaprzeczam, bo każdy człowiek jest tylko malutką cząstką tego świata i dobrze móc czasem pomyśleć o tym, że ktoś czuwa nade mną. Można się wobec tego zastanowić - wierzę, mogąc uzasadnić soją wiarę w logiczny sposób? Tak, bowiem nie mówię, że to jedyne uzasadnienie, ale po prostu uważam, że to nie jest ważne. Po prostu wierzę mimo to. Są ludzie, którzy mówią, że nie wierzą w Boga, a w jakieś systemy wartości. Bóg to przecież tak naprawdę nic innego.
Co więcej:
Zalewa mnie jasna krew, gdy słucham jak ktoś wyciąga jakiś cytat z Biblii i twierdzi, że skoro jestem chrześcijaninem to muszę to traktowa dosłownie. Żenada. Ponad to wiara motywuje i pomaga, a nie każdy musi wierzyć tak samo. Nie mam nic przeciwko ojcu Rydzykowi, telewizji Trwam, czy Radiu Maryja. Są potrzebne wielu ludziom i w cale nie uważam, że robią wodę z mózgu mojej prababci. W każdym bądź razie nie mniej niż popularne programy telewizyjne, jak najbardziej normalnych stacji. Wielu nie ma za grosz empatii religijnej.
Oczywiście potrafię również rzucać gównem na lewo i prawo, bo nie jestem bardzo tolerancyjny jeśli chodzi o "pewne" tematy, które są teraz na topie, ale robię to tylko gdy naprawdę mnie to dotyka lub wiem, że to jest "złe" i nie chciałbym, żeby moje, daj Boże, kiedyś, dzieci widziały "niektóre rzeczy" na ulicach.
No i jeszcze woła o pomstę do nieba takie gdybanie: jakby Wam (chrześcijanom) Bóg objawił dawno temu, że zabijanie jest dobre, to byście teraz zabijali. Cóż, moja wiara sprawia, że po prostu taki przypadek nie istnieje. Nawet zakładając teorię strun i równoległych wszechświatów tworzonych zawsze, gdy na świecie zachodzi jakiś wybór losowy, a przecież nic nie jest w gruncie rzeczy losowe, ale nie o tym chciałbym pisać
Dodatkowo, włos się jeży jak widzę, co z wiara robią "narodowcy" i jak na nią najeżdżają "lewacy". Jedni warci drugich.
Papieża Franciszka nie pochwalam. Niemiec był naprawdę dobrym Ojcem Świętym. Coś z resztą musi leżeć na duchu, bo moja 92-letnia prababcia sądzi tak samo, a klnę się na wszelkie rzeczy materialne, że nie przypuszczałbym usłyszeć z jej ust coś złego na Kościół.
Częścią mojej wiary jest pewnego rodzaju antyglobalizacja, niechęć do zbyt szerokiego mieszania narodów, czy jednoczenia płci, bo to niebezpieczne ze względów ewolucyjnych i w ogóle w imię walki z entropią wszechświata - nie.
Tyle (na razie) chciałem z siebie wyrzucić

Traktujcie z lekką rezerwą
