Re: lęk przed bliskością / związkofobia
: 12 mar 2012, 2:49
No lepiej mojego podejścia do tej sprawy nawet ja sam bym nie opisał, ale nawiązując do posta kocimietki dodam coś od siebie... Tak, odczuwam lęk i to wielki i niestety przez ponad 4 lata nie znalazłem sposobu na "rozbicie muru"... Przez ponad 4 lata nikomu nie zaufałem, z nikim szczerze nie rozmawiałem, dosłownie się wypaliłem i to już po pierwszym związku... Boję się myśleć, że mógłbym być teraz z kimś i nawet jeśli coś takiego się zdarzy, to nie mam pojęcia jak ktoś mógłby z taką oschłą osobą jak ja wytrzymać... DziękujęSardonicAlly pisze:Hmm, może lęk to za duże słowo, obawa raczej. W ostatnim ćwierćwieczu zdarzyła mi się 1 (słownie: jedna) okazja do stworzenia czegoś w rodzaju związku. Obawy były następujące:
1. Czy ja w ogóle coś czuję? Co właściwie powinnam czuć? A jeśli nie wiem co czuję, to jest sens coś zaczynać?
1.a Ok, załóżmy że coś czuję. Ale co z tego, jak nie umiem wyrazić?
2. Co ja sobie w ogóle wyobrażam, przecież jakby chciał związku to by to przekazał, werbalnie czy nie. Wyśmieje mnie. (mental image jak w tej piosence "ona zrobiła spory wdech/ a potem rzekła tłumiąc śmiech/ i prosto w oczy patrząc mi/Ja z panem? pan doprawdy kpi!" - tylko w męskiej wersji)
3. Gdzie leziesz, biedoto małorolna, partnerzy powinni mieć podobny status społeczno/materialny!
4. Czy ja w ogóle potrafię się w cokolwiek zaangażować? Przecież nie umiem/ nie chce mi się utrzymywać znajomości z ludźmi.
5. Nawet gdyby coś z tego wyszło, kwestia: dojazdy? dorywcza robota? czas? jego ultrakatolicka mamuśka kontra moja "domyśl się bo cię wpędzę w poczucie winy" mamuśka... hell, no.