Znam też sporo osób, w tym z rodziny, którzy mieszkają większość życia w jednym miejscu. To ma swoje plusy – poczucie bezpieczeństwa, stabilizacji. Ja z różnych przyczyn się przeprowadzałam. Czasem chciałabym już poczuć, że to jest miejsce, w którym mogę się wygodnie umościć, a nie czuć na karku powiew zmian ciągle.Ludzie teraz ciągle wędrują z miejsca w miejsce.
A ja wyobraź sobie prawie całe życie w tym samym mieszkaniu w centrum Warszawy.Miałem kilka przerw gdzie indziej. Ktoś mógłby powiedzieć, że niezdrowo, ale przecież dawniej najstarszy syn na wsi zostawał na gospodarce i całe życie przechodziło mu w jednym miejscu.
![]()
U nas jest spokojnie. Wszyscy są mili pomagają mi, ładnie się uśmiechają i kłaniają się w różnych językach. Około połowy mieszkańców to cudzoziemcy. Niestety jest duża rotacja zatem nie można się zaprzyjaźnić.
Ja jestem u siebie.![]()
U mnie 3/4 mieszkańców to Ukraińcy.
''rozhartowany'' ładne słowoJa też kiedyś byłem, ale przez to rozpieszczanie w ostatnich latach się rozhartowałem. Co zresztą mnie nie martwi, bo pozwoliło mi to dokopać się do dawnych emocjii to jest piękne.
Choć z drugiej strony pojawiła się nadwrażliwość.![]()
Wspominając, że jestem zahartowana miałam na myśli, że radzę sobie z trudnymi sytuacjami, pomimo buzujących emocji.
Sama jestem osobą wysokowrażliwą, więc rozumiem pojawiającą się nadwrażliwość. Fajnie, jak można ochłonąć od emocji i złapać balans.