To jest podchodzenie do problemu, że tak powiem, od dupy strony. Jeżeli ktoś podszedłby do Ciebie, wskazał pierwszą lepszą dziewczynę na ulicy i kazał Ci się nią zaopiekować, utrzymywać ją, przygarnąć jej dzieci, być jej wiernym i nie opuszczać jej w chorobie, to nawet gdyby była ładna, miałbyś pewne opory, żeby się na to zgodzić. Byłyby to dla Ciebie ograniczające i zniewalające zalecenia. Jeżeli jednak zakochasz się w jakiejś dziewczynie, to sam z własnej woli będziesz chciał te wszystkie punkty wypełnić i nie będziesz w nich widział opresyjnego systemu, który ma Cię zniewolić.
Ja naprawdę tego nie rozumiem, czemu mając udokumentowane tysiące bożków i bóstw, my wciąż roztrząsamy zasady jednego. Wszyscy mówią że to dlatego bo wiara w niego przetrwała tyle lat.
Duh, Budda jest starszy a jakoś nie roztrząsamy czy reinkarnacja to fakt.
Podobnie jest z wiarą w Boga. Jeżeli najpierw patrzysz na przykazania i to, co nazwałeś "systemem", to nic dziwnego, że to Ci się nie podoba.
Staram się patrzeć całościowo, co oznacza że patrzę na to co nie tylko było, jest i będzie, ale również porównuje to do innych bytów wyznaniowych.
Ale jak zakochasz się w Bogu, to spojrzysz na to od właściwej strony.
Patrzę na niego z właściwej strony. Właśnie w tym problem.