Drimlajner pisze: Czy aby nie jest tak że to religie w których doktrynach jest zapisana nauka o życiu pośmiertnym tak naprawdę wprowadzają niepokój ? W Ateizmie jest to krótka piłka, umierasz i cię nie ma, koniec. A w tych religiach, weźmy dla przykładu Mitologię Grecką, jest ten niepokój. Czy wsadzą mi monetę w usta ? Czy pochowają mnie z głową ? A może będę się błąkał po świecie żywych przez całą wieczność ? Dlaczego muszę tracić swe wspaniałe wspomnienia przepływając przez Styks ? Jak to będzie żyć bez pamięci i wspomnień ?
Zależy jaka religia, jakie jest w niej wyobrażenie życia pośmiertnego i jaki do tego człowiek ma stosunek. Jeśli ktoś jest przykładnym wyznawcą swojej religii, która mu mówi, że za takie zachowanie się otrzyma wieczne szczęście, to chyba on jest równie spokojny jak ktoś, kto zakłada nieistnienie po śmierci. Ateizm też można uznać za jakąś "religię" w takim znaczeniu, że człowiek uważa, że po śmierci nic nie ma. Jeśli wyznawca jest gorliwy i nie ustępliwy przy swoim stanowisku, to nie będzie mieć wątpliwości czy aby na pewno dobrze wybrał, bez względu na to co przyjął jako prawdziwe. Tylko myślę, że każdego czasem nawiedzają wątpliwości, bo to co jest po śmierci jest czymś nie do zbadania i można tylko zakładać.
Poza tym gdyby to było takie proste, to czemu człowiek wymyślił, że może istnieć życie po śmierci, gdyby wizja nieistnienia była przyjemniejsza niż wizja wiecznego szczęścia/smutku? Religia nadaje sens i znaczenie istnieniu człowieka, daje mu nadzieję. Wydaje mi się, że stwierdzenie, że po śmierci jest koniec i tyle, jest takim trochę pójściem na łatwiznę, zrezygnowaniem z poszukiwań i odcięciem się od możliwości. Ale to tylko moje odczucie. Nie neguję tego, że może tak być, że po śmierci nic nie ma, ale wierząc w życie po śmierci zostawiam sobie obie możliwości otwarte.
W tych dawniejszych religiach, faktycznie mogło to budzić obawę czy ktoś zostanie odpowiednio pochowany, może dlatego łatwiej przyjęli inne wyznanie? Takie które dawało większą pewność i bardziej uzależniało pośmiertne życie z postępowaniem a nie z tym, co stanie się z ciałem. Nie wiem, miałam raczej na myśli religie które są wyznawane w naszych czasach albo jakieś indywidualne wyobrażenia Boga, czy życia po śmierci.
A jeśli chodzi o grecką mitologię, to takie wyzbycie się wspomnień to prawie to samo, co nieistnienie po śmierci, bo jednak wspomnienia w pewnym sensie nadają ciągłość życiu człowieka i pozbywając się ich pozbywa się tożsamości.
Drimlajner pisze:
Zastanawia mnie też, dlaczego jak człowiek przyzna się, że w coś wierzy ludzie starają się wmówić mu, za pomocą racjonalnych i przyziemnych argumentów, że się myli, przy okazji wyrzucając mu błędy innych wyznawców jego religii.
Przyznam się że robię tak z ciekawości. Ciekawości tego co myśli drugi człowiek.
Bardziej chodziło mi o to, że komunikacja między kimś kto wierzy w coś, a kimś kto jest sceptyczny jest dość ciężka, bo argumenty jednej strony mogą nie przemawiać do drugiej. No i to było takie bardziej ogólne spostrzeżenie, a nie wniosek z tego co pisałeś, choć może też trochę źle odebrałam niektóre Twoje wypowiedzi, bo wydawały mi się po prostu trochę prześmiewczo-ofensywne i to jakoś wpłynęło na moje przemyślenie.
Karanie dzieci za winy ojców przez trzy czy cztery pokolenia trudno nazwać miłością. Boska miłość powinna być czymś więcej niż ludzka, winna być bezinteresowna - on mnie kocha, ja go nie, ale i tak do nieba mnie weźmie. To by było coś.
Tylko jak możemy pojąć jaka powinna być jego miłość, skoro nasze patrzenie jest ludzkie? Nam się słuszne może się wydawać coś innego. Poza tym gdy rodzic wychowuje swoje dziecko, to raczej nie pozwala mu na wszystkie jego zachcianki i każe gdy zrobi coś złego.
Gdyby wiara w boga była naprawdę silna, gdyby wierzyło 100% ludzkości, mielibyśmy naukową stagnację. Po co szukać odpowiedzi skoro bóg wie wszystko? Jak będzie chciał to nam powie. Nie mówi? Znaczy, że mamy niczego nie szukać, bo to wbrew jego woli.
No nie do końca. To że ma się "pewność" co będzie po śmierci, nie znaczy że nie można rozwijać tego co ma się na ziemi,a to że sporo osób by myślało inaczej to inna sprawa. Przecież teraz człowiek wierzący może powiedzieć dokładnie tak samo, a jakoś nawet wierzący ludzie kształcą się i tworzą.