Strona 4 z 9

: 10 wrz 2008, 15:59
autor: Ausencia
Sorrow pisze: Skoro go wybiera, to znaczy, że jemu ją udało się zaintrygować, no nie?
Zresztą co to w ogóle jest za logika?
Skoro ona po sobie tego nie okazuje, to mężczyzna też musi ją wybrać, no nie?

Zresztą wnerwia mnie takie seksistowskie myślenie.


1 pytane - niekoniecznie,
2 pytanie - to jest moja logika, a w momencie kiedy zaczyna być moja przestaje jednoczesnie być logiką (nie tego nie da się zrozumieć),
3 pytanie - nie,

To nie jest seksistowkie myślenie.

: 10 wrz 2008, 16:25
autor: zsasz
Mozemy sie spierac.
Mam paru odwaznych znajomych, ktorzy mieli niejedna w lozku.
Zawdzieczaja to glownie pewnosci siebie i temu, ze pra do przodu i porazki i ich nie zniechecaja, tak jak niektorych. Nie sa super przystojni, ale tez nie brzydcy.
Probuja tak dlugo az im sie udaje. Niektorzy, ale to mniej liczna grupa, uzywaja jakichs sztuczek "zawodowych podrywaczy", ale nie wiem dokladnie o co w tym chodzi.

Szczerze mowiac mam gdzies kto tak naprawde kogo wybiera. Pewny jestem jednego, ze jak sie nie podejdzie do dziewczyny, to zostanie sie starym kawalerem. Co mi z tego, ze usmiechaja sie do mnie laski, jesli ich potem nie zagadam. Owszem niektore (bardzo niewiele) same zaczynaja rozmowe ale zazwyczaj tylko o seks takim chodzi.

: 10 wrz 2008, 17:56
autor: kropka
Naphthalene pisze:Jak już gdzieś pisałam, mam w sobie coś takiego, co sprawia, że wszyscy po jakimś czasie zaczynają mnie mieć dość. Zastanawiam się czasem, czy to możliwe, żeby ktokolwiek mógł się we mnie naprawdę zakochać...Czy Wy też tak czasem macie?
A z jakiego powodu mianowicie ma się Ciebie dosyć? Wiesz to czy nie wnikasz w temat i po prostu się przyzwyczaiłaś? A może to Ty masz ich dość i odchodzisz? ;)

: 10 wrz 2008, 18:35
autor: Ausencia
zsasz pisze:Mozemy sie spierac.


Miałam sie spierać, ale doszłam do wniosku, ze tak naprawdę mam za małe doświadczenie w tych sprawach, zeby się wymądrzać.
Macie gorzej - z tym sie zgadzam w zupełności. ; )

: 16 wrz 2008, 10:19
autor: Akolita
Naphthalene pisze:mam w sobie coś takiego, co sprawia, że wszyscy po jakimś czasie zaczynają mnie mieć dość. Zastanawiam się czasem, czy to możliwe, żeby ktokolwiek mógł się we mnie naprawdę zakochać...Czy Wy też tak czasem macie?
Ja mam tak, że zastanawiam się, czy to ja będę kiedykolwiek w stanie w kimkolwiek się zakochać. Czy w ogóle kiedykolwiek zechcę.

: 16 wrz 2008, 20:35
autor: Naphthalene
Sorrow pisze:
Naphthalene pisze:Jak już gdzieś pisałam, mam w sobie coś takiego, co sprawia, że wszyscy po jakimś czasie zaczynają mnie mieć dość. Zastanawiam się czasem, czy to możliwe, żeby ktokolwiek mógł się we mnie naprawdę zakochać...Czy Wy też tak czasem macie?
Tak też tak czasem mam, po jakimś czasie zaczynam mieć Ciebie dość.
I vice versa :P
kropka pisze:A z jakiego powodu mianowicie ma się Ciebie dosyć? Wiesz to czy nie wnikasz w temat i po prostu się przyzwyczaiłaś? A może to Ty masz ich dość i odchodzisz?
Nie wiem z jakiego powodu, mam w sobie coś niezidentyfikowanego... Może inteligencja?? :P Eh, żartuję :D Może znajdę kiedyś kogoś takiego jak ja, którego "to coś" nie będzie raziło. Jak na razie raczej się do tego przyzwyczaiłam i staram się na nic nie nastawiać... Faktycznie, jeśli widzę, że ktoś reprezentuje sobą bardzo mało ( trudno to jednoznacznie określić), zaczynam mieć go dość. Chłopaka jeszcze nigdy nie miałam, ale nie martwię się tym, w końcu mam jeszcze masę czasu :P

: 20 lis 2008, 23:40
autor: Czarna_Owca
Dla mnie partnerem byłby człowiek podobny do mnie. Taki, który by mnie i rozumiał, docenił moją pasję życiową, nie robił scen. A czy intro, czy extra... nie wiem. Na razie odpoczywam po związku z człowiekiem toksycznym. Nie zaliczał się ani do introwertyków ani do extrawertyków. Myślę, że najlepiej byłoby się dobrać na zasadzie podobieństw. Ale to jest moje zdanie, mogę się mylić przecież.
Pozdrawiam

: 21 lis 2008, 0:55
autor: Inno
Akolita pisze: Może mi sie jedynie wydaje (a może nie), że przeżyję jedynie w towarzystwie 20 kotów i psa...
Pytanie, czy jeden pies przeżyje w towarzystwie dwudziestu kotów. ^^

--------------

Jak już miałabym z kimś być, to zdecydowanie z osobą introwertczną; trochę mniej introwertyczną niz ja, żeby mnie wyciągała do świata, ale ekstra osoby na dłuższą (i krótszą) metę raczej bym nie zniosła. Outsiderstwo jest sexy, a umiejętność zajęcia sią sobą konieczna.

Ale na dobrą sprawę, nie wiem wiem czy mi to pisane w ogóle jest. Jeszcze nie spotkałam osoby, która by mnie jakoś pociagała tak, żebym chciała czegoś więcej. Raz byłam zauroczona, ale to było dawno i nieprawda. :lol: A czasami chyba sobie coś wmawiałam, bo te osoby okazywały się jednak dla mnie nieatrakcyjne. :?

: 21 lis 2008, 4:28
autor: zsasz
Ech... Idealu nie znajdziesz. Chyba za bardzo wybrzydzasz. Nigdy nei jest tak, ze przez dluuugie lata kogos sie kocha z ta sama sila. Tylko w bajkach tak jest, ale to nie znaczy, ze nie da sie utworzyc szczesliwego zwiazku.

: 21 lis 2008, 9:43
autor: Inno
zsasz pisze: Ech... Idealu nie znajdziesz. Chyba za bardzo wybrzydzasz. Nigdy nei jest tak, ze przez dluuugie lata kogos sie kocha z ta sama sila. Tylko w bajkach tak jest, ale to nie znaczy, ze nie da sie utworzyc szczesliwego zwiazku.
To do mnie? Hmm, chyba wyczytałeś z mojego posta coś zupełnie innego niż napisałam.

Nikogo nie szukam, to po pierwsze.

A że wybredna jestem, co w tym złego? Dla mnie związek nie jest jakąś wartością sam w sobie, nie widzę sensu bycia z osobą, która mi się nie podoba. Bycie z kimś tylko po to, żeby... być z kimś, to dla mnie kosmos.

Kochać można coraz bardziej, pożądanie zazwyczaj stopniowo wygasa. Ale to w ogóle nie do mnie, bo ja w wieloletnim związku nigdy nie byłam.
Inno pisze:A czasami chyba sobie coś wmawiałam, bo te osoby okazywały się jednak dla mnie nieatrakcyjne.
Nie tworzyłam z tymi osobami żadnych związków ani nic. Przez, powiedzmy, dwa tygodnie uważałam je za atrakcyjne (fizycznie i psychicznie), po czym jakoś dochodziłam do wniosku, że ta ich fizyczność właściwie mnie nie pociąga, a osobowość to już w ogóle nie moja bajka.

: 22 lis 2008, 2:07
autor: Czarna_Owca
Powiedzmy, że jest pewna niewiasta, całkiem całkiem kobitka. Powiedzmy, że ostatnimi czasy kogoś poznała... czy jest jakiś radar, jakieś papierki lakmusowe, do sprawdzenia jego charakteru? Żeby niewiasta wątpliwości nie miała. Dobra, fajny chłopak, nawet nawet wygląda, we łbie nie ma - chyba - poprzestawianych klepek. Wydaje się do rzeczy. I niewiasty zainteresowania mniej więcej podziela. W ogóle człowiek wydaje się niesamowicie wręcz do niej podobny.
No, dobra, włosy ma dłuższe :).

Ale niewiasta ma wątpliwości. I nie wie jak je rozwiać. Znajomi mówią różnie, z opiniami ludzi wiadomo jak jest... koleżanki radzą szaleństwo, koledzy, żeby kandydata sprawdzić od podszewki.

Powiedzmy, że jakiś czas temu był porządny kop, po którym jeszcze długo tyłek owej niewieście czerwienił się niczym dojrzały pomidor. Rozważa owa niewiasta na tak zwane "sucho" teraz, jakby oglądała rybkę w akwarium. Kupić, nie kupić, a może mnie ugryzie, a może jest jadowita...

To nie pierwsza podobna sytuacja niewiasty. Prawdę mówiąc, ma ona mętlik. I tego mętliku się nie wstydzi. Głowa ją tylko z deczka boleć zaczyna... od myślenia.

Co więcej, drugi kandydat dla niewiasty się szykuje... Uciekać?

: 22 lis 2008, 12:00
autor: Inno
Czarna_Owca pisze: czy jest jakiś radar, jakieś papierki lakmusowe, do sprawdzenia jego charakteru?
Nie. :)

Jak uciekniesz, będziesz żałować.

Ja bym radziła powolne rozwijanie znajomości, możne na razie na stopie bardziej koleżeńskiej-przyjacielskiej, nierzucania się od razu w wir łóżkowej namiętności.

Krok po kroku poznasz lepiej owe ciacho ( :P ) i bedziesz mogła ocenić sytuację i zdecydować.

: 22 lis 2008, 20:19
autor: Czarna_Owca
Dzięki :)
Wiesz, ja poczekam, popatrzę. Ja nie mam tak zwanego speeda. Oni mają i to straszny. Niekiedy nawet niesmaczny, jak się okazało w którejś tam rozmowie. Oj... nie chcę przytaczać szczegółów, bo to zahaczy o pornografię.
Ale tak właśnie jeden z tych panów się niewieście zareklamował.
Aż się zrobiło niedobrze.
Tak więc na dzień dzisiejszy jeden jest na pewno skreślony, a drugi pod wnikliwą obserwacją. Ale raczej również w odstawce. Szybko się rzeczy dzieją, oj szybko :). Albo dzisiaj taki dzień :)


Ps (dopisane kilka dni po wypowiedzi powyższej):

Cofam, wszystko. Na nic nie czekam, na nic nie patrzę. Nie dla mnie ta cała "szopka". Wysiadam. Nie bawi mnie. Singiel, do końca życia. HOWGH. Pozdrowienia

: 26 lis 2008, 23:10
autor: Akolita
Czarna_Owca pisze: Cofam, wszystko. Na nic nie czekam, na nic nie patrzę. Nie dla mnie ta cała "szopka". Wysiadam. Nie bawi mnie. Singiel, do końca życia. HOWGH. Pozdrowienia[/b][/i]
8) 8) 8)
To się posuń kawałek, idę tą samą ścieżką. :lol:

: 26 lis 2008, 23:54
autor: Czarna_Owca
I ja się pytam, po raz kolejny - zresztą: czy to coś ze mną jest nie tak, czy to z nimi? Oczywiście zbędne to pytanie, retoryczne czyli. No, prawie retoryczne, aczkolwiek odpowiedź jest prosta jak konstrukcja cepa: z nimi jest coś nie tak.

Ale, normalnie, patałachy. Co krok to patałach. Ja się wkur***** bardzo okazyjnie. Naprawdę. Ale co krok to patałach! I to jeszcze jaki. Nie, no ja wiem, że to i tamto. Ale jak oni argumentowali, jakie słowa i jakie gesty, jakie miny i jakie piórek stroszenie. Moja kobieta to powinna, moja kobieta tamto, oni chcą mieć dwoje dzieci, oni to, oni tamto... i że ja już jestem w TAKIM wieku, bleblebleble... co krok to domorosły psycholog. Że wszystko o mnie wie, że wie i że on sobie zdaje sprawę, on, on, wszystko ON!

Ja przepraszam, ja przepraszam... zresztą po co, skoro nie moja wina, że patałachy, gnomy umysłowe, męskie szowinistyczne świnie i takie klimaty podobne.

Bardzo chętnie podzielę tą moją ścieżką, Akolita. Nie ma sprawy :).

A z patałachami, to ja się jeszcze rozliczę... :). Oni myślą, że skoro nie wytoczyłam dział ciężkich od razu, to ujdzie im to na sucho.

Nie ujdzie.