Strona 3 z 16

Re: Kogoś mi jednak brakuje...

: 14 gru 2012, 21:11
autor: degieb
Ludzie,ruszyć dupę i w świat! Dziewczyna sama do was nie podejdzie(do facetów), ja tez kiedyś jak miałem 11 lat myślałem tak samo jak wy... Trzeba po prostu zagadać albo obserwować innych ludzi i potem zagadać,ale jednak trzeba...
Jak czytam wasze wypociny, przypomina mi się mój ojciec, który ma 50 lat i mieszka z matką. Ogólnie spoko,marzenia ale trzeba RUSZYĆ DUPĘ i zagadać, bo nikt ci tak z nieba nie spadnie...

Re: Kogoś mi jednak brakuje...

: 14 gru 2012, 23:11
autor: highwind
degieb pisze:Ludzie,ruszyć dupę i w świat! Dziewczyna sama do was nie podejdzie
Dzięki za radę.
degieb pisze:ja tez kiedyś jak miałem 11 lat myślałem tak samo jak wy...
Podłamujesz mnie lekko kolego pisząc, że w wieku 11 lat byłeś na moim poziomie emocjonalnym z lat dwudziestu pięciu ;(
degieb pisze:Jak czytam wasze wypociny, przypomina mi się mój ojciec, który ma 50 lat i mieszka z matką
To znaczy źle czy dobrze, bo nie wiem co chcesz przekazać. Albo że nasze wypociny to taki koszmar jak twój ojciec muszący użerać się codziennie z twoją mamą (a może chodzi o mamę twojego ojca, czyli twoją babcię? Gubię się :/), albo że jednak są całkiem spoko jak i twoja rodzina. Chyba raczej to drugie?

Re: Kogoś mi jednak brakuje...

: 15 gru 2012, 11:43
autor: degieb
Może trochę pomyliłem,ale tego nie pisałem dla trolingu,może dlatego. Szczerze mój ojciec mieszka ze swoja mamą(moją babcią),wiecznie się nad sobą użala i jest 2 razy rozwiedziony, o to ostatnie nic do niego nie mam, każdy MUSI się kiedyś wyżalić czy coś, ale tak 7 dni w tygodniu pół życia to nie za bardzo...

Jak miałem 11 lat myślałem że kosmici mnie zostawili na tym świecie,żebym go zbawił(ta dziecięca wyobraźnia)...

Re: Kogoś mi jednak brakuje...

: 15 gru 2012, 15:52
autor: amls
degieb pisze:Jak miałem 11 lat myślałem że kosmici mnie zostawili na tym świecie,żebym go zbawił(ta dziecięca wyobraźnia)...
Tak na serio mówisz, czy żartujesz teraz? :D

Re: Kogoś mi jednak brakuje...

: 15 gru 2012, 19:47
autor: degieb
amls pisze:
degieb pisze:Jak miałem 11 lat myślałem że kosmici mnie zostawili na tym świecie,żebym go zbawił(ta dziecięca wyobraźnia)...
Tak na serio mówisz, czy żartujesz teraz? :D
A ty tak nie miałeś? Jeny,jestem psycholem. :shock: :shock: :shock: :shock: :shock:

Re: Kogoś mi jednak brakuje...

: 18 gru 2012, 10:15
autor: Mirabella_91
A co z wrażeniem, że narzucamy się drugiej osobie? Mi ciężko się tego wyzbyć (może powinnam pisać w czasie przeszłym..), a bierze się to stąd, że przychodzi moment nieunikniony, w którym zastanawiam się nad tym, a to burzy całą naturalność konwersacji.. A co za tym idzie milknę.. Więc to, że zaczyna mi na kimś zależeć sprawia, że więcej sensu widzę w braku rozmowy, niż w jej obecności, ponieważ wtedy nie doszukuję się czegoś czego nie ma, czyli ewentualnej wzajemności, bo z góry zakładam, że wszystko to złudzenia, bo tak jest bezpieczniej.. Zastanawiam się, czy rozmowa z psychologiem rzuciłaby wyjaśniające światło na moje wątpliwości..

Re: Kogoś mi jednak brakuje...

: 18 gru 2012, 12:36
autor: apohawk
Miewałem takie uczucie, ale jakiś wspólny temat do rozmowy, zainteresowania lub formy spędzania czasu w tym pomagają. To częściowo znika, gdy druga osoba okazuje nam pewne zainteresowanie. Może być dla nas dziwne, że ktoś może chcieć naszego towarzystwa, nas, ale to kwestia samooceny. Paradoksalnie ekstrawertycy mogą być przydatni, bo oni potrzebują ludzi i to czuć, a wtedy uczucie narzucania się naturalnie znika.

Re: Kogoś mi jednak brakuje...

: 19 gru 2012, 16:07
autor: Sorrow
No tak, ale jak podejdę do dziewczyny która nie chce do mnie podejść to ona będzie miała świetnego chłopaka mimo, że na to nie zasłużyła podchodząc do niego.

Re: Kogoś mi jednak brakuje...

: 19 gru 2012, 16:29
autor: apohawk
A gdyby do ciebie podeszła, to miałbyś świetną dziewczynę, na którą nie zasłużyłeś ;)

Być może ma inne zalety, cechy, których tobie brak. Czy musi mieć cechy idealnie identyczne z twoimi? Trochę nudne by to było wg mnie.

Re: Kogoś mi jednak brakuje...

: 19 gru 2012, 17:38
autor: Sorrow
apohawk pisze:A gdyby do ciebie podeszła, to miałbyś świetną dziewczynę, na którą nie zasłużyłeś ;)
Ale może wtedy nie wierzyłbym, że na bycie z kimś trzeba sobie tak zasłużyć.
apohawk pisze:Być może ma inne zalety, cechy, których tobie brak. Czy musi mieć cechy idealnie identyczne z twoimi? Trochę nudne by to było wg mnie.
Tzn. w sumie to z jednej strony powinna być kulturalnie podobna, ale z drugiej strony taka bardziej dominująca w łóżku.

Re: Kogoś mi jednak brakuje...

: 19 gru 2012, 18:14
autor: degieb
apohawk pisze:A gdyby do ciebie podeszła, to miałbyś świetną dziewczynę, na którą nie zasłużyłeś ;)

Być może ma inne zalety, cechy, których tobie brak. Czy musi mieć cechy idealnie identyczne z twoimi? Trochę nudne by to było wg mnie.
w sumie tez się tak nad tym zastanawiałem,sam nie wiem czy by było nudno... Ale idealnie identycznych cech z twoimi nie ma nikt, to odpada. Jeżeli aż tak,idealnie to by coś nie wyszło... Moim zdaniem ludzie w związku powinni być podobni,ale nie identyczni aby się nie zanudzić :)
Sorrow pisze: Tzn. w sumie to z jednej strony powinna być kulturalnie podobna, ale z drugiej strony taka bardziej dominująca w łóżku.
Ładna,ale nie za ładna,że by się inni nie kleili,mądra ale głupsza ode mnie,z charakterem ale uległa... <ironia>
he he i co jeszcze? :mrgreen:

Re: Kogoś mi jednak brakuje...

: 19 gru 2012, 23:07
autor: Gabriel
Dawno nie zaglądałem na forum z braku czasu i czuję się pozytywnie zaskoczony tym co tutaj zastałem: wielu nowych użytkowników, sporo nowych tematów, a w każdym dyskusja wre. Może najpierw udzielę się w tym, poniekąd dla mnie aktualnym.

Nie wiem jak u innych, ale sam odczuwam brak odpowiedniej osoby u swego boku sporadycznie, może kilka dni w miesiącu. Nie jest to permanentnie towarzyszące mi uczucie. W zasadzie to nie wyobrażam sobie osób, które non stop tak się czują. Jednakże, gdy już się tak zdarzy, że owa "potrzeba" bliskości drugiego człowieka da o sobie znać, to jedyne co się pojawia w mojej głowie, aby już, teraz, natychmiast, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki pojawiła się odpowiednia osoba, którą na przykład mógłbym mocno przytulić, czy z którą mógłbym pójść na spacer. Nie jest to bynajmniej silna motywacja do szukania takiej osoby, ponieważ szybko do mnie dociera jakie to wyczerpujące działanie, gdy musisz przebrnąć przez liczne rozmowy na tematy tak błahe, że aż dopada cię nagła senność, aby ostatecznie dowiedzieć się, że ona nie jest w ogóle do ciebie podobna, ba, nawet nie jest intro. Co najgorsze introwertyczki często świetnie maskują swoje wnętrze i wtapiają się w tło ekstrawertyczek, dlatego po krótkiej rozmowie często trudno je rozróżnić.

Nawet jeżeli uda się wyłowić ze społecznej masy introwertyczkę, to jak ktoś już wcześniej zauważył intro nie jest schematem, wszyscy introwertycy nie są tacy sami, a wręcz przeciwnie, potrafią być bardzo różni. Jedną z podstawowych różnic może być emocjonalność. Nie wyobrażam sobie dzielić życia z introwertyczką, która przez cały dzień trzyma swoje emocje na wodzy tylko po to, aby urządzać mi małe "wybuchy" wieczorami. Ukracając dalsze dywagację i moją tendencję do spekulacji, kryteriów jest tak mnoga ilość, że kiedy człowiek siądzie i przypomni sobie ze szkoły rachunek prawdopodobieństwa, to samoistnie ręce rozkłada i odpływa jakikolwiek zapał do ponownego uruchomienia trybu: wypatruj potencjalnej ukochanej.

Aha i jeszcze jedno. W pełni zgadzam się z tym, że idealną życiową partnerką byłaby kopia mnie+jeden chromosom X.

Re: Kogoś mi jednak brakuje...

: 20 gru 2012, 13:43
autor: apohawk
Ja jako partnerkę wolałbym jednak raczej dwa chromosomy X bez Y :D Jakoś bardziej mnie kręcą :D

Re: Kogoś mi jednak brakuje...

: 20 gru 2012, 17:46
autor: Gabriel
apohawk masz mnie! :D Brawo za spostrzegawczość, mały włos i umówiłbym się w facetem z zespołem Klinefeltera :shock:

Re: Kogoś mi jednak brakuje...

: 09 sty 2013, 1:05
autor: lea
@up
ha aż sobie wyguglowałam co to zespół Klinefeltera :D no cóż... każdy potrzebuje miłości.

_______________
A sam temat, faktycznie ciekawy. Ja wiem, że kogoś mi brakuje, ale nie jestem pewna czy chodzi mi o związek czy zwyczajną przyjaźń. Zwyczajnie KOGOŚ przy kim nie będę się męczyła. Tak sobie pójść na spacer od czasu do czasu, obejrzeć film. No i jak prawie każdy intro cecha "wspólnie sobie pomilczeć" jest bardzo pożądana. Wręcz konieczna.
Więcej cech nie wypisuję, bo to nie temat o ideałach przecież.