Strona 3 z 11

: 12 sty 2009, 15:27
autor: qb
Ja czasami nie mam ochoty pić, ale idę na imprezę i mówię sobie, ze tak właśnie będę robił, albo nie pił wcale, albo bardzo mało. Ale w moim przypadku tego typu obietnice to praktycznie zawsze rzucanie słów na wiatr :lol:

: 13 sty 2009, 23:23
autor: hyhy
underdog pisze:Na imprezach drażni mnie wręcz obecność osób, które sączą jedną szklaneczkę przez całą noc z obawy, żeby nie daj boże nie zrobić czegoś niestosownego. Trochę dystansu do siebie i do zabawy.
A skąd wiesz czy po prostu nie przepadają za alkoholem bo nie przepadają za alkoholem? :P
Sama tak mam. Toleruję tylko lekkie drinki. Tylko skręta nie odmówię nigdy. Chociaż to ostatnio tez nie, z powodu leków - nie mam ochoty mieć mocnego wyjścia z imprezy i wyjechać karetką 8) A dalsi znajomi, których nie mam ochoty informować o swojej chorobie i zażywanych specyfikach, dorabiają sobie właśnie ideologię, że się nawróciłam albo aspiruje na świętą, bo się po prostu boję że po używce zrobię coś głupiego :P
Macie inne ciekawe przykłady sytuacji (ról), które mogą być introwertycznymi koszmarami?
Hm, no nie wiem czy introwertycznymi, ale ja generalnie referować (itp.) nie lubię. Szczególnie ze względu na moje beznadziejnie wielkie roztargnienie. Bardzo łatwo jest mi stracić wątek albo coś przeskoczyć. chce być konkretna i skoncentrowana a i tak sobie płyyyynę tymi myślami.
A. Ale tak mi się teraz przypomniało - horror przeżywałam jak trener kazał mi poprowadzić jakiegoś początkującego ucznia i go pouczyć. Brr. Tak samo jak nie cierpię być przewodzona, tak samo nie cierpię przewodzić.

: 14 sty 2009, 11:53
autor: iksigrekzet
To referuj jak najwięcej, i rób to zawsze tak beznadziejnie, aż nie będziesz się przejmować już tym:D

Re: piekło introwertyków

: 31 sty 2009, 19:16
autor: tygiel
Ja nie trawię, kilkudniowych delegacji i tzw. roboczych spotkań. Spotyka się grono kilkudziesięciu ludzi, siedzą 8-9 godz. w jednym pomieszczeniu i coś tam smęcą, a wieczorami urządzają imprezki zapoznawcze.
Nie cierpię też zwyczajowych życzeń świąteczno-okazyjnych, składanych komuś kogo nie znam, nie jest moim dobrym znajomkiem. Czasem jednak, trzeba się było dopasowywać, choć w mojej obecnej pracy nie ma takich zwyczajów i dobrze. Pewnie dlatego, że przełożony to swój introwertyczny człowiek. I chwała mu za to :)

Re: piekło introwertyków

: 07 lut 2009, 21:33
autor: Aevin
Piekło? W moim mniemaniu szkolne dyskoteki...
po raz pierwszy i ostatni poszedłem na takową... i bite trzy godziny przy "umc umc umc" siedziałem i gadałem z piećdziesięcioletnią nauczycielką o chrześcijaństwie, wierze, ateizmie, gwiezdnych wojnach, żółwiach wodnych i akwarystyce o_O... Bo lud nagle znikał jak gdzieś pojawiłem...

Re: piekło introwertyków

: 18 lut 2009, 0:37
autor: hetman
Dla mnie piekłem są...wesela i wszelkie tego typu imprezy gdzie ludzie się ,,bawią''. Oznacza to zawsze 5-8 godzin męczarni. Zawsze jest za głośno, z reguły ukrywam się za stołem albo znikam gdzieś na spacer jeśli sala jest zlokalizowana np. w cichym miejscu nad jakimś stawem. Dodatkowo nienawidze tańczyć a w dodatku brak zdolności społeczno-towarzyskich powoduje że nie mam z kim. Połowy ludzi nie znam, jest jeden wielki ryk ze wzmacniaczy, NIE WIEM GDZIE SIĘ PODZIAĆ ani jak się zachowywać (brak u mnie spontanicznych odruchów w stylu wznieśmy toast za młodą parę), parkiet mnie parzy, więc jest to mój koszmar. Na szczęście w najbliższym czasie nikt u mnie się nie źeni.
Czasami mam wrażenie że lepiej umiem zachować się na pogrzebie niż na weselu...

Re: piekło introwertyków

: 18 lut 2009, 23:46
autor: qb
Już pomijam te wszystkie spotkania, imprezy i takie tam, bo to nie jest takie złe. Zdecydowanie najgorzej się czuję kiedy nie mogę powiedzieć tego czego był chciał, pocieszyć kogoś lub powiedzieć cokolwiek, żeby skomentować daną sytuację chociaż nie raz sam sobie potrafiłem odpowiedzieć w takich momentach. To jest jak jakieś upośledzenie, nie potrafić poczuć się swobodnie przy kimkolwiek.

Re: piekło introwertyków

: 18 lut 2009, 23:53
autor: Inno
qb pisze: nie potrafić poczuć się swobodnie przy kimkolwiek.
A sam ze sobą czujesz się swobodnie czy też nie?

Re: piekło introwertyków

: 19 lut 2009, 0:00
autor: qb
Inno pisze:
qb pisze: nie potrafić poczuć się swobodnie przy kimkolwiek.
A sam ze sobą czujesz się swobodnie czy też nie?
Sam se sobą jak najbardziej. Ale własne towarzystwo nie zawsze wystarcza.

Re: piekło introwertyków

: 09 cze 2009, 16:38
autor: korsarz
Piekło - wszelkie sytuacje, gdzie ludzi jest od groma, zwłaszcza obcych. Nie lubię zbytnio imprez suto polewanych alkoholem - nie widzę żadnej przyjemności w zalewaniu się w trupa. Drażni mnie towarzystwo osób, które uważają, że bez upicia się nie ma zabawy, a jak się upiją, zaczynają się drzeć :evil: . Uroki mieszkania w akademiku... I nie, nie ważne, że jutro mam od samego rana zajęcia, że chciałbym się w spokoju wyspać przed kolokwium... To ja nie potrafię się wyluzować. I weź takim wytłumacz...

Udział w imprezach szkolnych - oj, tego też nie cierpiałem. Koniecznie trzeba było pójść, bo zapłacone, bo to, bo tamto... Efekt - muzyka mnie nudzi, rozmowa się nie klei, jedzenie takie sobie... Szczęście, że szkolne dyskoteki były organizowane w tym samym miejscu, co biblioteka miejska - prawie zawsze szedłem na górę i zaczynałem czytać komiksy ^^.
Teraz na stażu miałem jeszcze "okazję" zobaczyć na własne oczy najazd hordy przedszkolaków (jakiś konkurs ekologiczny organizowany przez panią dykta... dyrektor). Nigdy więcej :shock: . Dzieciaków na oko kilkaset, jeśli nie ponad tysiąc, wszystkie gadają, więc tworzy się szum, przez który zupełnie nie słyszę co kto do mnie mówi i się jeszcze dziwią, że ja uciekam...

Co do wigilii - da się przeżyć, zawsze to robiliśmy w gronie najbliższej rodziny i jakoś tak kameralnie :) . Zwłaszcza, że stosowna paczuszka pod choinką była w stanie wynagrodzić wszystko, hehehe :twisted:
Ze szkolnymi było trochę więcej problemów, ale to było tak dawno, że nie pamiętam już dokładnie... Chyba nie było mnie na wielu, za łatwo się zaziębiam :) .

Śluby - no cóż, albo zrobienie z siebie bałwana, albo "życie w grzechu", jak to Kościół lubi określać nieformalne związki... Hehe, trudny wybór :twisted: . Nie to, bym się specjalnie księżmi przejmował (zwłaszcza po bzdurach, jakie wygadywali na temat sztucznego zapłodnienia...), z rodziną trochę gorzej.

Re: piekło introwertyków

: 09 cze 2009, 18:42
autor: fioletowa
Wszystko to szczera prawda.

Re: piekło introwertyków

: 25 cze 2009, 0:17
autor: pestka
Wigilia klasowa bije wszystko.
wesela wszelkie. te durne zabawy i fałszywe uśmiechy+disco polo+brak partnera+kamera.
kręcenie czołówki na płytę ze studniówki.
wyjście do baru ze znajomymi ekstra. imprezy są raczej ok, przynajmniej jest głośno i nie trzeba tyle rozmawiać. a gdy siedzisz przy stoliku z trójką rozgadanych osób i nie śmiejesz się z ich kawałów, odmawiasz też odpowiedzi na pytania takie jak 'co taka smutna?' ' co nic nie mówisz?', przy czym pewnie wychodzisz na idiotkę, nie jest fajnie.
przejście się ulicą, gdy co najmniej 3 osobom musisz powiedzieć cześć, a kolejnym trzem nie wiesz, czy powinnaś.
odbieranie nagrody na koniec roku z rąk dyrektora... omg. z przemówieniami publicznymi raczej problemów nie mam.

Re:

: 06 kwie 2010, 15:37
autor: Paula_intro
Inno pisze:Żadnych ślubów! :evil:

A co powiecie o składaniu sobie życzeń i łamaniu się opłatkiem na wigilii klasowej? Brr... nie znosiłam tego.
to nagorsze co moze byc , z jakies imprezy sie wywiniesz ale jak ktos podchodzi i mam mu skladac zyczenia to nie wiem co zrobic , raz mi sie słabo zrobilo .

Re: piekło introwertyków

: 10 kwie 2010, 17:00
autor: Piorun23
Moje piekło?
Służbowe spotkania "dobrowolnie obowiązkowe" :roll:
Masa ludzi, z których większość zaraz się popije, reszta będzie innych skłaniać do picia, a część się pokłóci o coś co było kiedyś i tak w zasadzie wszystkich innych g... obchodzi... :evil:

W dodatku z tego nie ma jak sie wykręcić, można tylko się po cichu urwać po dorobieniu z dwóch godzin.
No i podstawowa zasada - jadę swoim samochodem, więc nikt nie próbuje mnie namawiać do wypitki :mrgreen:

Inne rzeczy to już nie problem: na żadne wesela, koncerty, spędy i inne takie nie chodzę, a na sympozjach naukowych mam parę upatrzonych osób z którymi mogę dzielić lokum (szukamy się nawzajem) :mrgreen:
Poza tym zawsze zostają Wielkie Ostentacyjne Słuchawki - wielki przyjaciel introwertyka :twisted:

Re: piekło introwertyków

: 06 maja 2010, 18:10
autor: Sorrow
Tak szczerze mówiąc, to po przeczytaniu ostatniej strony, to myślę, że głównym problemem tu nie jest introwertyzm tylko ogólny niski poziom towarzystwa.