Re: Introwertyczna definicja miłości
: 27 maja 2014, 9:30
Zgadzam się z Sorrowem, lea, obracasz się w patologicznym środowisku. To, że "większość" osób w pewnym wieku zachowuje się nagannie, nie wyznacza normy ani nie świadczy o wszystkich ludziach. Zmień środowisko.
I tak, przez całe twoje króciutkie jak na razie życie. Z czasem ludzie zaczną dojrzewać i powinnaś to w nich dostrzec.
Są ludzie, którzy ze swoją podłością się obnoszą. Są też ludzie, którzy swoją dobroć chronią przed światem. Jaki powstaje obraz? Dobra nie ma, jest zło. I taki obraz parę osób tutaj przedstawia. Jest to jednak obraz fałszywy. Ci dobrzy ludzie istnieją. Naprawdę są na tym świecie ludzie, którzy potrafią kochać. Co więcej, jeśli nie potrafisz, to tego można się od nich nauczyć.
To, co najlpesze, jest dla mej ukochanej. Nie muszę się z tym obnosić, ani chwalić, ani pokazywać. Nie wstydzę się. Po prostu to, co najlepsze, jest dla niej, reszty świata nie trzeba informować. Wystarczy, że ona czuje, widzi i wie. Dlatego tego nie zobaczysz i nie usłyszysz. Rzadko się o tym mówi, najczęściej osobom bliskim. Bliscy i tak widzą szczęście, zakochanie i miłość na twarzy i w nastawieniu do świata.
Podobał mi się ten fragment opowiadania przytoczony przez leę. Był bliski temu, jak postrzegam miłość. Pokazuje, że ważne są oczekiwania, szczerość, hojność i ufność wobec obcych. Ci obcy, to potencjalni bliscy, więc twierdzenie, że wszyscy są źli, podstępni, kłamliwi i podli, jest kontrproduktywne, bo przecież nie chcemy, aby tacy ludzie stali się naszymi bliskimi, prawda?
I tak, przez całe twoje króciutkie jak na razie życie. Z czasem ludzie zaczną dojrzewać i powinnaś to w nich dostrzec.
Są ludzie, którzy ze swoją podłością się obnoszą. Są też ludzie, którzy swoją dobroć chronią przed światem. Jaki powstaje obraz? Dobra nie ma, jest zło. I taki obraz parę osób tutaj przedstawia. Jest to jednak obraz fałszywy. Ci dobrzy ludzie istnieją. Naprawdę są na tym świecie ludzie, którzy potrafią kochać. Co więcej, jeśli nie potrafisz, to tego można się od nich nauczyć.
To, co najlpesze, jest dla mej ukochanej. Nie muszę się z tym obnosić, ani chwalić, ani pokazywać. Nie wstydzę się. Po prostu to, co najlepsze, jest dla niej, reszty świata nie trzeba informować. Wystarczy, że ona czuje, widzi i wie. Dlatego tego nie zobaczysz i nie usłyszysz. Rzadko się o tym mówi, najczęściej osobom bliskim. Bliscy i tak widzą szczęście, zakochanie i miłość na twarzy i w nastawieniu do świata.
Podobał mi się ten fragment opowiadania przytoczony przez leę. Był bliski temu, jak postrzegam miłość. Pokazuje, że ważne są oczekiwania, szczerość, hojność i ufność wobec obcych. Ci obcy, to potencjalni bliscy, więc twierdzenie, że wszyscy są źli, podstępni, kłamliwi i podli, jest kontrproduktywne, bo przecież nie chcemy, aby tacy ludzie stali się naszymi bliskimi, prawda?