A ja nie jem mięsa, bo się zwyczajnie brzydzę. Za dużo biologii w szkole, teraz jeszcze parazyty na studiach - dziękuję

. Poza tym to co się teraz je to nie jest mięso, tylko zmielone siano z barwnikami i odrobiną tłuszczu. Jeżeli ktoś kupuje ćwiartkę świniaka od rolnika też nie jest do końca bezpieczny, bo rośliny przez taką świnię jedzone kumulują w sobie zanieczyszczenia (kto by dla prosiaka dawał ekologiczną kiszonkę), potem taka świnia dokłada do tego metale ciężkie i inne paskustwa pobrane z wody/powietrza. Bomba biologiczna.
Już wolę soję i sajgonki ze szpinakiem. GMO mi nie straszne, bo wiem jak działa i nie widzę większego zagrożenia

. Smak warzyw uwielbiam, potrafię je dobrze przyrządzić, raz nawet oszukałam gości i wcinali cukinię myśląc, że to ryba
Krew badam regularnie, wyniki mam książkowe. Do szewskiej pasji doprowadzam tym ciotki i babcie.
Człowiek jest zwierzęciem wszystkożernym - od początku nim był. Bez mięsa nie przeżyłby epoki lodowcowej, umysłem też byłby słabszy. Z drugiej strony bez uprawy roli nie rozwinęłaby się cywilizacja, a bez witamin się umiera, dlatego ten temat działa na zasadzie masło - margaryna.
W obecnych czasach mięso nie jest nikomu do przeżycia potrzebne, a już na pewno nie w takich ilościach. Rozumiem kotleta raz w tygodniu czy dwa plasterki szynki na kanapkę, ale obżeranie się hamburgerami jest i nieestetyczne, i niezdrowe. Jak mi taki fan hot-dogów wpiera, że nie jedząc mięsa sobie szkodzę zaczynam poważnie zastanawiać się nad jego zdrowiem psychicznym
