patha pisze: 25 mar 2021, 13:37
Dziękuję, nie przyszło mi to do głowy. Zasadniczo nie wpadłem na to, że alejki w parku miejskim różnią się jakoś specjalnie od ulicy (może poza większą gęstością spacerujących w dni ciepłe).
Generalnie na świeżym powietrzu wirus gorzej się przenosi więc dlatego np. nie trzeba nosić masek w parkach i lasach. Z czego korzystam jak najczęściej

Chyba przez ostatnią dekadę nie spędziłem tyle czasu w parkach i lasach co ostatnio. I zawsze mam bekę z ludzi noszących maski w tych miejscach ale teraz muszę uderzyć się w pierś - mamy taki bałagan prawny że ktoś faktycznie mógł o tym nie wiedzieć, wcześniej sądziłem że tak robią tylko panikarze.
Ale tak czy inaczej uważam że noszenie masek na ulicach i gdziekolwiek na świeżym powietrzu jest bez sensu. I myślę że też dlatego maski wzbudzają taką niechęć, że ludzie potem nie noszą ich nigdzie, nawet w miejscach gdzie ma to jakieś uzasadnienie.
Dlatego od kilku miesięcy zastanawiam się nad tym dlaczego rząd nie zaczął od zamknięcia przedszkoli , tylko od uczelni wyższych.
Tak jak wcześniej było mówione - konieczność wydania pieniędzy których za bardzo nie ma na zasiłki opiekuńcze dla rodziców co zostali w domach się opiekować plus wyłączenie części z pracy co jeszcze bardziej szkodzi gospodarce. Ale przeważa niechęć do wypłacania kasy ludziom, co jednak mimo wszystko ma pewne swoje dobre strony.
Bo dzięki temu uda się uniknąć realizacji faszystowskich postulatów części lekarzy w rodzaju Grzesiowskiego czy innych koronacelebrytów o wprowadzeniu zakazu przemieszczania czy godziny policyjnej. Nie da się tego zrobić bez wprowadzenia stanu wyjątkowego. A rząd boi się tego jak ognia bo wtedy będzie musiał wypłacać odszkodowania dla zamkniętych przedsiębiorstw i wyda na to więcej niż na tarcze antykryzysowe, które tylko przedłużają agonię konającej gospodarki i nie są realną pomocą.
Jednak co by nie mówić to gdzie indziej rządy poszły jeszcze dalej w panice, np. w Irlandii nie można oddalić się od domu o ileś kilometrów, w UK nie wolno chyba więcej niż raz dziennie z domu, podróże tylko uzasadnione a przy wyjeździe z kraju formalności jak z Korei Północnej. Sensu żadnego to nie ma, bo np. wycieczka do lasu 10 km od domu jest zakazana a sąsiad do sąsiada może niezauważenie pójść na whisky i tam się zarazić.
Ludzie to nie klocki Lego, idioci z rządu myślą, że jak coś uchwalą to wszyscy w podskokach będą się słuchać, nawet jeśli politycy sami łamią własne zasady dając zły przykład
Dokładnie tak to działa ale niestety wciąż w to brną i to nie tylko u nas. Zresztą jak patrzę na wysyp artykułów w "wolnych mediach" i cytowanie doktórów chcących zamknięcia całego kraju i aresztu domowego dla wszystkich to przestaję się dziwić że działają tak jak działają. Szkoda że niewielu światowych liderów odważy się postawić tamę tego szaleństwu.
A łamanie przez polityków restrykcji to według mnie jest dowód na to, że jak to Mati powiedział 'nie ma się czego bać'. Gdyby covid był faktycznie tak groźny jak mówią to zamiast łamać swoje restrykcje to siedzieliby zamknięci w bunkrach przeciwatomowych i SOP strzelałby do każdego kto się zbliżył. Ale oni sami się nie boją a wymagają tego od ludzi.
Zaraża równo w kościołach i na siłowniach, i równo się takie przybytki ogranicza lub zamyka. W PL wirus działa bardziej wybiórczo.
No wirus się boi kościołów i szanuje uczucia wierzących
A tak na poważnie to chyba najwięcej od początku tej epidemii słyszałem o zakażeniach właśnie w kościołach i wśród księży, co chwilę szukają jakiś zakażonych po mszach i u nas jest to największy roznośnik wirusa oprócz szkół, przedszkoli czy zakładów pracy. Ale nikt tego nie zamknie mimo że ryzyko zarażenia należy do chyba najwyższych z możliwych.