Ja miałem studniówkę w styczniu 2012 roku.
Miałem nie iść i od początku roku szkolnego broniłem się rękami i nogami przed tym. Poza tym nigdy nie chodziłem na szkolne potańcówki/ bale więc dlaczego miałbym iść na studniówkę.
Ale w między czasie poznałem niesamowitą dziewczynę, która mieszkała 300 kilometrów ode mnie.
Ona słysząc, że nie idę na studniówkę wyciągnęła mnie na nią, że tak powiem, siłą. Ale czego nie robi się dla ukochanej.
Wszystko było fajnie, pięknie do czasu kiedy przy wszystkich moich znajomych oznajmiła, że nie chcę już ze mną być. Świat mi się zawalił wtedy i resztę studniówki siedziałem ze łzami w oczach pijąc czystą wódkę i patrząc jak ona się bawi na parkiecie. Chwilę później wychodziła z jakimś fagasem z równoległej klasy i wsiadała z nim do taksówki całując się namiętnie.
Na drugi dzień przyjechała, zabrała swoje torby i odjechała do swojej miejscowości. I tyle ją widział!
Nie muszę chyba mówić, że po powrocie po feriach do szkoły imbecyl przechodził koło mnie z dumnie podniesioną głową bo mi dziewczynę odbił i chwalił się tym dookoła, ale ręka i noga sprawiedliwości (czyt. moja) go dosięgnęła. 3 tygodnie do szkoły nie przychodził bo "coś" mu się stało z żebrami, nie miał 2 przednich zębów i problemy z oddychaniem przez nos

I już taki dumny z siebie nie był, a ja miałem spokój do końca roku.
A morał z tego taki:
jeśli czujesz, że nie chcesz iść to nie idź, nie ulegaj namowom znajomych "że będzie fajnie" bo wcale tak może nie być