Strona 11 z 16
Re: Kogoś mi jednak brakuje...
: 18 sie 2014, 18:35
autor: Demon Hunter
Kazdy jest na swoj sposob wyjatkowy
Większość to kopie odbite na xero. Tacy są wyjątkowi.
Chodzi tu o osobe ktorej chcesz i wiesz ze mozesz ufac.
Oprócz mnie nie ma osoby, której mogę zaufać w 100%.
I ktora wlasnie zrozumie to ze nie otworzysz sie do konca. Ktora zrozumie twoje humory i zaakceptuje fakt ze w pewnych momwntach wolisz byc sam ze soba. I nie bedzie widziala w tym nic zlego.
No to z tym to może być ciężko

Ludzie, generalnie rzecz biorąc, mają problem z akceptacją (już nawet nie mówię o zrozumieniu) takich rzeczy.
Re: Kogoś mi jednak brakuje...
: 18 sie 2014, 18:47
autor: panini
Ja przynajmniej chce wierzyc w to ze kiedys taka znajde.
Re: Kogoś mi jednak brakuje...
: 18 sie 2014, 20:52
autor: lukasamd
Demon Hunter pisze:Oprócz mnie nie ma osoby, której mogę zaufać w 100%.
Prawda... ale to się nie wyklucza i z niczym nie koliduje.
Chodzi o to, że będąc z kimś ponosisz ryzyko. Bierzesz odpowiedzialność, ale i ściągasz na siebie ryzyko porażki. Druga osoba również to robi, więc nie mówmy, że tylko jedna strona jest w niekomfortowej sytuacji. Bycie z kimś niszczy ustalony porządek wywraca życie do góry nogami, nawet jak to tylko okazyjne spotkania (piszę z autopsji z ostatnich ~2 miesięcy). Rzecz w tym, że potrafi też dac tyle radości, że ona przesłania i ten bałagan i to ryzyko. Po prostu człowiek być może i w amoku, na fali fascynacji, zakochania (a w w miarę czasu i miłości) nie myśli do końca racjonalnie, burzy swoje zasady tworząc kompromis dla drugiej osoby.
Trudne, ale możliwe do zrobienia.
No to z tym to może być ciężko

Ludzie, generalnie rzecz biorąc, mają problem z akceptacją (już nawet nie mówię o zrozumieniu) takich rzeczy.
Bez rozmów akceptacji na pewno nie będzie.
To jest podstawa. Rozmowy -> wzajemne zrozumienie -> akceptacja (lub nie, jeżeli nie pasuje coś komuś).
Re: Kogoś mi jednak brakuje...
: 18 sie 2014, 21:41
autor: Demon Hunter
Chodzi o to, że będąc z kimś ponosisz ryzyko. Bierzesz odpowiedzialność, ale i ściągasz na siebie ryzyko porażki.
Staram się ryzyko ograniczać do niezbędnego minimum.
Druga osoba również to robi, więc nie mówmy, że tylko jedna strona jest w niekomfortowej sytuacji.
Owszem, ale robi to z własnej nieprzymuszonej woli, więc to jej problem, jej ryzyko, jej brak komfortu, a nie mój.
Po prostu człowiek być może i w amoku, na fali fascynacji, zakochania (a w w miarę czasu i miłości) nie myśli do końca racjonalnie, burzy swoje zasady tworząc kompromis dla drugiej osoby.
No własnie i tu jest problem. Problem w tym, że można zatracić umiejętność racjonalnego myślenia, bo jakieś cholerstwo się gdzieś w mózgu wydziela. Idealnie byłoby zachować umiejętność racjonalnej oceny i myślenia nawet w stanie tzw. zakochania. Idealnie byłoby trzymać się swoich zasad, a nie zmieniać je, bo przecież się kochamy i tego typu bzdury. Kompromisy generalnie nie są zbyt dobre, bo zawsze, każdy, z czegoś, co jest dla niego ważne, musi zrezygnować, a to rodzi frustracje i nieporozumienia.
Re: Kogoś mi jednak brakuje...
: 18 sie 2014, 21:50
autor: lukasamd
Tak, zgadzam się. Ba, myślałem tak i czasem nadal myślę sądząc, że lepiej byłoby zostać jak było, samemu.
Wiem jednak że... "No risk, no fun".
Raz byłem na dnie, więcej nie będę bo siebie szanuję teraz za bardzo i wiem, ile jestem wart. Cieszę się życiem, cieszę się obecnością drugiej osoby i odczuwam coś, czego dawno już nie odczuwałem, tęsknotę. To wspaniałe "wrócić" do takich odczuć, ale już w zupełnie innym kontekście niż rodzina. Jak na tym wyjdę? Nie wiem. Nikt nie wie, co będzie jutro, za tydzień, miesiąc czy rok. To jednak nie przeszkadza w tym, aby walczyć o to, na czym człowiekowi zależy.
Wysłane z telefonu
Re: Kogoś mi jednak brakuje...
: 19 sie 2014, 9:04
autor: apohawk
Demon Hunter pisze:Chodzi o to, że będąc z kimś ponosisz ryzyko. Bierzesz odpowiedzialność, ale i ściągasz na siebie ryzyko porażki.
Staram się ryzyko ograniczać do niezbędnego minimum.
Uznaj to za niezbędne ryzyko.
Re: Kogoś mi jednak brakuje...
: 19 sie 2014, 11:05
autor: Drimlajner
@Apohawk
Demon Hunter pisze:
Chodzi o to, że będąc z kimś ponosisz ryzyko. Bierzesz odpowiedzialność, ale i ściągasz na siebie ryzyko porażki.
Staram się ryzyko ograniczać do niezbędnego minimum.
Uznaj to za niezbędne ryzyko.
A dlaczego ?
Chcesz ? To znajdujesz partnerkę / partnera. Nie chcesz ? To żyjesz samotnie. Bycie w związku nie jest rzeczą obowiązkową.
Demon Hunter podchodzi nieufnie do drugiego człowieka i trzyma duży dystans, stara się ograniczać "ryzyko" do minimum. To postawa przed związkami "obronna" i ok, nikt go do niczego nie zmusza.
No chyba że mama na synową i wnuki czekająca.
...
Nie wiem jak ten temat ugryźć. Nie mam odnośnie swojej przyszłości w związku jakichś potrzeb "zgłębiania duszy" drugiego człowieka albo swojej. Chce po prostu z kimś żyć i dzielić codzienne radości i smutki, sukcesy i porażki, no i uprawiać seks (duh!). Raczej nie jestem typem faceta - psychoanalityka a bardziej faceta z którym ciekawie można spędzić wolny czas, to też moje a wasze oczekiwania odnośnie "związków i rzeczy pokrewnych" mogą być inne.
A co do akceptacji... no prawda "ludzie" mają problem z akceptacją. Cała zabawa polega na tym żeby znaleźć jedną osobą z którą możemy się łatwo dogadać i porozumieć, a to oczywiście jest możliwe. Każdy ma jakiś zestaw który jest w stanie zaakceptować lub chociaż tolerować, albo wprost przeciwnie - nie wyrażać zgody na takie zachowanie.
Re: Kogoś mi jednak brakuje...
: 19 sie 2014, 11:10
autor: panini
"A co do akceptacji... no prawda "ludzie" mają problem z akceptacją. Cała zabawa polega na tym żeby znaleźć jedną osobą z którą możemy się łatwo dogadać i porozumieć, a to oczywiście jest możliwe."
No i właśnie o to mi chodzi.
Re: Odp: Kogoś mi jednak brakuje...
: 19 sie 2014, 11:43
autor: lukasamd
Drimlajner pisze:A dlaczego ?
Chcesz ? To znajdujesz partnerkę / partnera. Nie chcesz ? To żyjesz samotnie. Bycie w związku nie jest rzeczą obowiązkową.
Apohawk miał chyba na myśli sytuację, gdy już zaczynamy budować znajomość, związek. Wtedy to ryzyko jest faktycznie jego nieodłącznym elementem. Nigdy nie będzie tak, że sobie zaplanujemy życie czy dane sytuacje i potoczy się według planu... Piszę to, choć sam uwielbiam planować i działać według planu, a odstępstwa mnie drażnią. W tym wypadku kompromisem na który trzeba (bezwarunkowo) się zgodzić jest wlasnie to, że plan może się sypać. Bo to nie zadanie domowe, bo to nie malowanie płotu tylko drugi człowiek obok nas.
Oczywiście z resztą się zgadzam. Związek nie jest niczym obowiązkowym. Wiele jest osób, które tworzą je pod presją społeczeństwa, a tak naprawdę tego nie chcą, lub nie potrafią. Może to być też sprawdzenie samego siebie i próba odpowiedzi na pytanie "czy jestem w stanie żyć z drugim człowiekiem".
Wysłane z telefonu
Re: Kogoś mi jednak brakuje...
: 24 sie 2014, 14:49
autor: UnderPressure
Niezależność, bla bla bla, wolność, bla bla bla ...
A kto mnie przytuli jak będę opowiadał o tęczy?
Nie jest dobrze być samotnym.
Re: Kogoś mi jednak brakuje...
: 24 sie 2014, 19:51
autor: Papaja
sluszna uwaga
Re: Kogoś mi jednak brakuje...
: 24 sie 2014, 19:58
autor: panini
Zgadzam się w 100 %
Re: Kogoś mi jednak brakuje...
: 24 sie 2014, 22:15
autor: Polan
No i lisek trafnie podsumował trafnie cały wątek.

Re: Kogoś mi jednak brakuje...
: 24 sie 2014, 22:29
autor: Demon Hunter
A kto mnie przytuli jak będę opowiadał o tęczy?
Misia se kup
Nie jest dobrze być samotnym.
Zdefiniuj czym jest dla Ciebie samotność. Po drugie to chyba lepiej być samemu niż tkwić w jakiejś chorej relacji. Oczywistą oczywistością jest, że najlepiej byłoby mieć obok siebie kogoś kto kocha (cokolwiek to znaczy), kto rozumie, wspiera, akceptuje i inne tego typu, mniej lub bardziej ważne, duperele. No ale takie rzeczy to tylko w timobajlu.
Re: Kogoś mi jednak brakuje...
: 24 sie 2014, 23:18
autor: UnderPressure
Samotność się czuje, że się nie ma nikogo bliskiego na świecie, odczucie o subiektywnym stopniu i nasileniu odczuwania.
A jakoś wytworzonych relacji to zależy od Ciebie i nie ma nic wspólnego z tym, że nie dobrze jest być samotnym.
Miś jest pasywnym, a nie aktywnym przytulakiem.