Ale zastanawiam sie czy intro mogą być ogólnie szczęśliwi. I coraz bardziej dochodze do wniosku, że nie.
A dlaczego nie ?
Jestem introwertykiem i uważam się za osobę całkiem szczęśliwą, zadowoloną z siebie i swojego życia. Oczywiście mam przed sobą poszczególne cele i marzenia które muszę zrealizować, ale biorąc pod uwagę całość, te 23 lata, na początku tak fajnie nie było ale z czasem robię coraz lepiej i na więcej mam apetyt.
Też czytając posty na forum, bo w przeważającej części dotyczą problemów w relacjach z ludźmi i są raczej pesymistyczne.
Napisalibyście coś pozytywnego.

O mam !
Mamy takiego wrednego wykładowcę od ćwiczeń z przedsiębiorstw. Wszyscy ekstra przy nim wymiękają. Łapie za słówka, głupio się pyta, uważa wszystkich za nieuków. Nikt go nie lubi.
Ostatnio ćwiczyliśmy w grupach i co pytanie to była zawieszka ze strony moich towarzyszy. Próbowałem lekko podpowiadać, czekałem aż sami wpadną na trop. Jeśli cisza z ich strony się przedłużała sam odpowiadałem ratując grupę. Nie mówię że się go nie boję czy coś, on naprawdę dzikie akcje potrafi odwalać. Tylko ten mój introwertyzm akurat wyrobił taki mechanizm że większość ludzi mam... mam do nich ogromny dystans.
Wyratowałem grupę na 3,5 a siebie na 4,0. Poprawka u niego to koszmar.
Czy taka pozytywna wiadomość Hipotermio18 ujdzie ? :wink:
A chwilę przed odpytką ustawiłem grupę co kto ma robić. Aż sam się zdziwiłem że taki stuprocentowy introwertyk jak ja może przejąć rolę tego kto stoi na czele zespołu. :lol:
Znasz kogoś kto faktycznie jest szczęśliwy? Wielu tak mówi, ale zawsze mówią "ale"...
To chyba dobrze. Czy nie jest tak że człowiek który osiągnął pełnie szczęścia i nie widzi nic do czego mógłby dążyć nie jest tak naprawdę człowiekiem nieszczęśliwym ? Zero dalszego rozwoju osobistego, intelektualnego, żadnych marzeń i ambicji. To smutne. Po co wstawać każdego następnego dnia skoro nie ma już nic do zrobienia ?
Heh. Jeden z odcinków Futuramy mówi o tym o czym teraz piszę. Profesor Farnsworth, wynalazca i naukowiec, pewnego razu odkrywa tajemnicę życia i dostaje ultra-nobla z biologii. Wszyscy gratulują itd. Profesor jest załamany, dążył do tego odkrycia całe życie i było sensem jego życia a teraz nie ma już nic co mogło by się stać jego celem. Zapada na ciężką depresje. Całkiem kiepsko.