Re: Samotność "zabija"...
: 17 kwie 2011, 0:52
astro93 nie jesteś sam w zw ze swoją sytuacją
terapeuta też był formą mojej walki z taką syt., ale jak intro ma się otworzyć przed obcym człowiekiem? u mnie to nie wypalilo
osobiście najlepiej się czuję zmuszając się do AKTYWNOŚCI. do działania. cokolwiek, robić, wychodzić, na siłe, myślę, że to jest pewien sposób by jakoś żyć, by samotność naprawdę nas nie zabiła
mam starszych kolegów, którzy poddali się, którzy trwają w tym stanie od lat, z nimi to już straszna kicha jest, nie daje rady im pomagać, potem już tylko ratuje cud (osoba która z buciorami wchodzi w życie i swoją miłością ratuje przed upadkiem, ale prawdopodobieństwo, że taka się pojawi jest bliskie 0%), zgroza jak pomyśle, że wcale nie mam do nich daleko, jak pisalam wyżej - aktywność, byle co, wszystko lepsze niż te wewnętrzne katusze, a przy okazji tej 'aktywności' może coś, może ktoś....
terapeuta też był formą mojej walki z taką syt., ale jak intro ma się otworzyć przed obcym człowiekiem? u mnie to nie wypalilo
osobiście najlepiej się czuję zmuszając się do AKTYWNOŚCI. do działania. cokolwiek, robić, wychodzić, na siłe, myślę, że to jest pewien sposób by jakoś żyć, by samotność naprawdę nas nie zabiła
mam starszych kolegów, którzy poddali się, którzy trwają w tym stanie od lat, z nimi to już straszna kicha jest, nie daje rady im pomagać, potem już tylko ratuje cud (osoba która z buciorami wchodzi w życie i swoją miłością ratuje przed upadkiem, ale prawdopodobieństwo, że taka się pojawi jest bliskie 0%), zgroza jak pomyśle, że wcale nie mam do nich daleko, jak pisalam wyżej - aktywność, byle co, wszystko lepsze niż te wewnętrzne katusze, a przy okazji tej 'aktywności' może coś, może ktoś....