KierowcaInrzynier pisze: 28 wrz 2025, 16:01Otóż, do pewnego momentu naszego życia nie wiemy co ze sobą zrobić, ciągle eksperymentujemy - próbujemy nowych zawodów i tak dalej. W pewnym momencie jednak nadchodzi ustatkowanie się, zarówno w sferze zawodowej, jak i relacjach. Gdzieś pod koniec naszych lat 20 wybieramy ostatecznie naszą specjalizację zawodową, partnerkę życiową, cele życiowe i tak dalej.
Częściowo tak, ale to zbyt duże uogólnienie. Co z tymi, którzy jednak wiedzieli, co ze sobą zrobić, albo powiedzieli im to rodzice/nauczyciele/społeczeństwo i tego się trzymają? Co z tymi, którzy nie eksperymentowali - zaznaczam, że to jest znacząca większość, naturę eksperymentatora ma mały % ludzkości, przede wszystkim dlatego, że inherentną cechą eksperymentu jest to, że może on się nie udać - wpisane jest w niego nieodłącznie ryzyko i możliwość osiągnięcia negatywnych wyników. Co z tymi, którzy nie próbowali nowych zawodów - poszli na studia, które bardziej twardo determinowały możliwe prace, świeżo po nich wylądowali w jednej specjalizacji i już się jej trzymali?
I z drugiej strony - co z tymi, którzy się nie ustatkowują, a przynajmniej jeszcze nie w 20. latach swojego życia? Co z tymi, którzy nie robią tego w relacjach - bo nie muszą, w opozycji do sfery zawodowej - preferując bycie wolnolotem w temacie? Co z tymi, którzy nie mają celów życiowych, tylko po prostu żyją - i znowu zaznaczam, że to jest znaczna większość ludzkości.
KierowcaInrzynier pisze: 28 wrz 2025, 16:01Co, jeśli ktoś jest w okolicach 30, ale nigdy nie miał ani jednej poważnej pracy/partnera/dalej nie wie, co chce robić w życiu?
Jeśli członek społeczeństwa nie wie, jak sobą pokierować lub jak się ustatkować, zwykle oferuje się tutaj społeczeństwo - rozumiane i jako szerszy tłum, i jako pojedyncze jednostki, np. znajomi. Natomiast nie jest powiedziane, że taka jednostka - ze względu na większe zapędy do niezależności i wolności osobistej - przyjmie te oferty i rady społeczne.
KierowcaInrzynier pisze: 28 wrz 2025, 16:01Jeśli ktoś nie zrobi pewnych rzeczy w okresie tzw. tutorialu dorosłości (gdzie Janusze dalej mówią ci per "młody", nie "pan"), to późniejsze zabranie się za nie będzie znacznie cięższe, bo błędy tolerowane "młodemu" nie przejdą już tak łatwo u "pana".
Dlatego też większość młodych ludzi okres eksperymentowania i wyszumiania się dzisiaj kończy stosunkowo wcześnie, np. w wieku 25-26 lat, a nie 30. Sam zrobiłem to właśnie w wieku lat 30 i ten okres 26-30 i jego późniejsze konsekwencje po 30-stce widziane były przez społeczeństwo jak bycie quasi-socjopatą, podczas kiedy to były tylko lekkie odchyły formalne i behawioralne, nic strasznego, ale gawiedzi to wystarczyło do tego, żeby już przyłożył łatkę i nigdy jej nie zdjąć. Dlatego też musiałem przejść to, co opisałeś:
KierowcaInrzynier pisze: 28 wrz 2025, 16:01I tutaj dochodzi moim zdaniem taka metaforyczna śmierć - wszystko, co wcześniej wymagało pracy/dokończenia - jest już praktycznie niemożliwie do zrobienia. Na bezrobotnego do 30 rż. pracodawcy będą patrzeć jak na potencjalny generator problemów, i będzie mieć problem z zatrudnieniem w innych miejscach niż Żabka lub McDonald. To samo samotni przez całe życie ludzie, po 30 są oni czymś dziwnym, eksponatem dziewictwa, elementem nie pasującym do archetypu zdrowego i normalnego człowieka.
Wystarczy, że nie chce się mieć dzieci, a już większość kobiet odpada na starcie (bo byłoby ciężkie do opisania np. okłamywanie ich w tym temacie). Większość ludzi też odpada na starcie, bo kiedy już chcą je mieć i sobie je zrobią, ich życie codzienne/ogólne wygląda tak różnie od bezdzietnych, że nie można ze sobą normalnie funkcjonować i rozmawiać. I to wszystko przy akompaniamencie posiadania pracy i jakichś pieniędzy, które to mogą być wtedy środkiem do realizacji pasji i kupowania czegokolwiek, ale jeśli nie bierzesz kredytów/leasingów firmowych itp. to już jesteś "po drugiej stronie barykady".
Wystarczy, że powie się: mi wystarczy tyle PLN, reszty, która mnie interesuje nie da się kupić za pieniądze - i już jesteś po drugiej stronie.
KierowcaInrzynier pisze: 28 wrz 2025, 16:01Lękiem, że w pewnym momencie moi bliscy zaczną się wykruszać, i koniec końców zostanę sam.
W jakimś sensie na pewno. Jeśli nie zrobisz dziecka, a oni tak, to już stworzy się duży podział. A ci ze starszego pokolenia zaczną się starzeć, być dziadkami, umierać itd. Gdzieś mi po drodze umknął okres, w którym część ludzi właśnie się postarzała, przeszła na emeryturę, a i nawet jakieś pogrzeby były. To już następny etap tego procesu, dalszych wymian pokoleniowych.
Ostatnio miałem okazję porozmawiać z pewnym przedstawicielem "wiecznych obserwatorów", który przez 11 lat uczestniczył w kołowrotku "korpo-samochody-kasa-żona", wypisał się z tego i teraz w wieku 46 lat robi wszystko, żeby się w to nie wkręcać, jak to powiedział "chcę dalej żyć tak, żeby nic po sobie na tym świecie nie zostawić", no ale to był jednak typ, który śmiertelnie poważnie mówił, że "ludzie myślą, że są kimś w świecie, w którym była nicość przed nimi i będzie po nich", próbując przekonać mnie, że nie powinienem być specjalistą od niczego w pracy czy tam życiu hobbystycznym, więc takich edgelordów jest jednak bardzo mało.
KierowcaInrzynier pisze: 28 wrz 2025, 16:01Wystarczy, że "uśmiercimy" pewny fragment naszego życia/osobowości
Próbowałem tak robić wiele razy, mam problem z psychologią gestalt i wiele razy próbowałem stawiać temu opór. Problem polega na tym, że przeszłość zawsze wyłazi i nawet jak się nie zachowa zasad dobrej kontynuacji itd., to te fragmenty/skrawki i tak się pojawią, tylko w bardziej niewygodnej formie.