Re: Lektury czytane pod przymusem (szkolne). Które polubiliście, a których nie?
: 14 kwie 2024, 17:17
Ja muszę przyznać że od dawna nie czytam beletrystyki (z nielicznymi wyjątkami) bo nie mam czasu - albo też i chęci. Interesująca jest dla mnie fantastyka (ale nie fantazy) - szczególnie Lem (którego cenię najbardziej), Dukaj i Dick. Chociaż też ostatnio mało czytam prozy w ogóle - raczej książki branżowe.
Co do "Lalki" i lektur proponowanych w szkole to naprawdę mam mieszane uczucia. Po co nastolatkowi tomiszcze o sprawie z góry przegranej, będące tak naprawdę epatowaniem moim zdaniem romantyczną wizją świata - która wtedy już przegrała - bo tak się zachowuje główny bohater, niby pozytywista. Wszystko to zakwaszone nudną, wtórną, głupią i wsteczną wizją świata reprezentowaną przez Mickiewicza i kolegów wieszczów - bo tą mesjanistyczną wizją są dotknięci jak jeden mąż co ważniejsi polscy bohaterowie lektur szkolnych. Zawsze to posłannictwo - Polska Chrystusem narodów, wielkie nadzieje i małe efekty.
Dlaczego lekturą szkolną nie są np. "Chłopki" - pokazujące prawdziwą sytuację i biedę klas niższych polskiego społeczeństwa. Nie może być, bo wszystko musi pasować do zaplutej mesjanistycznej wizji świata klas wyższych. Które zresztą nieszczęście na Polskę sprowadziły.
Ale istniała wizja Polski w opozycji do tej warszawskiej spod ruskiego buta wziętej wizji Polski. Wizja szkoły krakowskiej szkoły historycznej, która piętnowała głupi mesjanizm i rozpasanie szlachty. Wizja dogadania się z w miarę ludzkim panem-zaborcą, rozwój gospodarki i wyjście ludzi z biedy.
Dlaczego lekturą szkolną nie jest "Reflektorem w mrok" - zbiór felietonów Boya-Żeleńskiego o tragicznej sytuacji służby, problemach wyjścia ludzi ze wsi do miast i początkach krakowskiej bohemy-Młodej Polski, która była tak naprawdę wielką hulajką-imprezą po knajpach? Że prawdziwym problemem kobiet z miast było znaleznienie odpowiedniego partnera na niekończących się balach karnawałowych pod czujnym okiem zazdrosnych matek. Że kobieta-służąca po zajściu w ciąże zazwyczaj dostawała wilczy bilet i szła na bruk? Nie, bo nie. Problemów nie było - były rojenia pana Wokulskiego o ślubie z Łęcką. No proszę państwa.
Co do "Lalki" i lektur proponowanych w szkole to naprawdę mam mieszane uczucia. Po co nastolatkowi tomiszcze o sprawie z góry przegranej, będące tak naprawdę epatowaniem moim zdaniem romantyczną wizją świata - która wtedy już przegrała - bo tak się zachowuje główny bohater, niby pozytywista. Wszystko to zakwaszone nudną, wtórną, głupią i wsteczną wizją świata reprezentowaną przez Mickiewicza i kolegów wieszczów - bo tą mesjanistyczną wizją są dotknięci jak jeden mąż co ważniejsi polscy bohaterowie lektur szkolnych. Zawsze to posłannictwo - Polska Chrystusem narodów, wielkie nadzieje i małe efekty.
Dlaczego lekturą szkolną nie są np. "Chłopki" - pokazujące prawdziwą sytuację i biedę klas niższych polskiego społeczeństwa. Nie może być, bo wszystko musi pasować do zaplutej mesjanistycznej wizji świata klas wyższych. Które zresztą nieszczęście na Polskę sprowadziły.
Ale istniała wizja Polski w opozycji do tej warszawskiej spod ruskiego buta wziętej wizji Polski. Wizja szkoły krakowskiej szkoły historycznej, która piętnowała głupi mesjanizm i rozpasanie szlachty. Wizja dogadania się z w miarę ludzkim panem-zaborcą, rozwój gospodarki i wyjście ludzi z biedy.
Dlaczego lekturą szkolną nie jest "Reflektorem w mrok" - zbiór felietonów Boya-Żeleńskiego o tragicznej sytuacji służby, problemach wyjścia ludzi ze wsi do miast i początkach krakowskiej bohemy-Młodej Polski, która była tak naprawdę wielką hulajką-imprezą po knajpach? Że prawdziwym problemem kobiet z miast było znaleznienie odpowiedniego partnera na niekończących się balach karnawałowych pod czujnym okiem zazdrosnych matek. Że kobieta-służąca po zajściu w ciąże zazwyczaj dostawała wilczy bilet i szła na bruk? Nie, bo nie. Problemów nie było - były rojenia pana Wokulskiego o ślubie z Łęcką. No proszę państwa.