Wykręcić się od imprezy integracyjnej w pracy
Re: Wykręcić się od imprezy integracyjnej w pracy
Cześć wszystkim,
Czytam ten wątek i widzę, że nie tylko ja mam ciarki na myśl o "obowiązkowej, super wesołej integracji firmowej". Zazwyczaj kończy się to staniem pod ścianą, unikaniem small talku i marzeniem o powrocie do domu.
Ostatnio natknąłem się w sieci na artykuł, który podchodzi do tematu trochę inaczej i pomyślałem, że może Was zainteresuje. Co prawda jest na blogu firmy organizującej eventy (Fabryka Atrakcji), co na początku wzbudziło moją rezerwę, ale po przeczytaniu stwierdziłem, że mają kilka naprawdę sensownych pomysłów.
Skupiają się na integracji, która nie wymaga bycia duszą towarzystwa. Zamiast głośnej imprezy proponują na przykład:
Wspólne warsztaty (np. kulinarne, stolarskie), gdzie ludzie skupiają się na zadaniu, a nie na wymuszonych rozmowach.
Aktywności oparte na strategii i współpracy w małych grupach, jak escape roomy.
Pomysł "stref chilloutu" na większych imprezach, gdzie można na chwilę odetchnąć.
Generalnie chodzi o to, że integracja nie musi być męczarnią. Może kiedyś HR-owcy to zrozumieją
Podrzucam link, gdyby ktoś chciał poczytać albo podsunąć pomysł w swojej firmie:
https://www.fabryka-atrakcji.com/pl/blo ... owertykow/
Co myślicie o takich pomysłach? Mieliście kiedyś okazję brać udział w integracji, która faktycznie była... fajna?
Czytam ten wątek i widzę, że nie tylko ja mam ciarki na myśl o "obowiązkowej, super wesołej integracji firmowej". Zazwyczaj kończy się to staniem pod ścianą, unikaniem small talku i marzeniem o powrocie do domu.
Ostatnio natknąłem się w sieci na artykuł, który podchodzi do tematu trochę inaczej i pomyślałem, że może Was zainteresuje. Co prawda jest na blogu firmy organizującej eventy (Fabryka Atrakcji), co na początku wzbudziło moją rezerwę, ale po przeczytaniu stwierdziłem, że mają kilka naprawdę sensownych pomysłów.
Skupiają się na integracji, która nie wymaga bycia duszą towarzystwa. Zamiast głośnej imprezy proponują na przykład:
Wspólne warsztaty (np. kulinarne, stolarskie), gdzie ludzie skupiają się na zadaniu, a nie na wymuszonych rozmowach.
Aktywności oparte na strategii i współpracy w małych grupach, jak escape roomy.
Pomysł "stref chilloutu" na większych imprezach, gdzie można na chwilę odetchnąć.
Generalnie chodzi o to, że integracja nie musi być męczarnią. Może kiedyś HR-owcy to zrozumieją
Podrzucam link, gdyby ktoś chciał poczytać albo podsunąć pomysł w swojej firmie:
https://www.fabryka-atrakcji.com/pl/blo ... owertykow/
Co myślicie o takich pomysłach? Mieliście kiedyś okazję brać udział w integracji, która faktycznie była... fajna?
- Rafael
- Krypto-Extra
- Posty: 901
- Rejestracja: 04 lip 2022, 22:01
- Płeć: mężczyzna
- Enneagram: 9w1
- MBTI: ISFJ
- Lokalizacja: Warszawa
Re: Wykręcić się od imprezy integracyjnej w pracy
Witam
Jak byłem młody to imprez integracyjnych nie było. Nikt czegoś takiego nie urządzał, bo nie było potrzeby.Co myślicie o takich pomysłach? Mieliście kiedyś okazję brać udział w integracji, która faktycznie była... fajna?
W pracy można było pić alkohol
Pojawiły się wraz z nadejściem kapitalizmu w latach 90tych, ale wtedy to ja już stałem się zbyt introwertyczny by mogły mi się jakoś szczególnie podobać. Jestem od 33 lat abstynentem i nie lubię
Nie bardzo mi się podobają te pomysły.
Nie o górę się potkniesz, ale o kamień.
-
intbrun
- Intromajster
- Posty: 465
- Rejestracja: 27 sty 2021, 8:37
- Płeć: mężczyzna
- Enneagram: 4w5
- MBTI: INFP
- Lokalizacja: Norwegia
Re: Wykręcić się od imprezy integracyjnej w pracy
@karpin88
Ja tak wlasnie pamiętam imprezy integracyjne w dużym zagranicznym korpo - prace w małych grupach, projekty-zabawy (np układanie dziwoląga z klocków lego na podstawie ustnego opisu gotowego modelu). Zajęcia sportowe (choćby kręgle), karaoke, gry terenowe z przewodnikiem. To naprawdę da się zrobić i ciekawie, i tak zeby każdemu coś pasowało, i tak żeby faktycznie zespół poznał się trochę lepiej. A kto chce się nawalić w trupa to zawsze znajdzie okazję.
teraz @Rafael
Naprawdę się staram, i unikam konfrontacji, ale czasem się nie da. To co piszesz po prostu się nie spina. Podawałeś kiedyś swój wiek, a to oznacza że jesteś abstynentem od mniej wiecej końca szkoły średniej. Jakoś nie widzę dużego pola do doświadczeń własnych w temacie zakrapianych imienin współpracowników. Tak czy siak - dla stanowczej większości tutaj odwołujesz się do prehistorii, realiów, które ewentualnie mógłby być im znane ze starych czarnobiałych filmów, ale jest duża szansa, że takich nie oglądają.
I nie, nie można było pić w pracy, jeśli już to piło się mimo zakazów. Jakby to głupio nie zabrzmiało, chyba częściej kojarzę "nieświeżego" nauczyciela w szkole, niż współpracownika na dowolnym etapie pracy zawodowej. Ale może miałem szczęście.
Plus takie 'imieninki' rozmijają się z ideą integracji. Na imieniny chodzi się do znajomego. A integracja ma między innymi służyć szerszemu poznaniu ludzi, których do tej pory anonimowo mijało się na korytarzu. I chyba nie zgodzę się ze stwierdzeniem, że kiedyś nie było potrzeby. Potrzeba była, tylko była skutecznie zagłuszana innymi zjawiskami - typu fala. Z młodym nikt się nie integrował, młodego się goniło i "uczyło". Tutaj niestety mam zbyt wąską próbkę doświadczeń, żeby porównać kiedyś i dziś. W sensie pracuję dziś w innym środowisku zawodowym, niż gdy pracowałem na początku ścieżki zawodowej, więc i integracja przebiega inaczej. Chociaż dalej chyba jest tak, że 1-2 tygodniowy wspólny wyjazd w delegację pozwala lepiej ludzi poznać niż pół roku w biurze. Więc umyślny wyjazd integracyjny jakiś tam ukryty sens ma. Trzeba po prostu podejść do niego zadaniowo. Nie mamy stamtąd wrócić z nową kobietą i czy przyjaciółmi, a po prostu lepiej poznać współpracowników, i być może pozwolić również dać poznać siebie. To naprawdę da się sensownie stopniować ,nie trzeba się dzielić swoim życiorysem, czy przekonaniami na kazdy temat.
Ja tak wlasnie pamiętam imprezy integracyjne w dużym zagranicznym korpo - prace w małych grupach, projekty-zabawy (np układanie dziwoląga z klocków lego na podstawie ustnego opisu gotowego modelu). Zajęcia sportowe (choćby kręgle), karaoke, gry terenowe z przewodnikiem. To naprawdę da się zrobić i ciekawie, i tak zeby każdemu coś pasowało, i tak żeby faktycznie zespół poznał się trochę lepiej. A kto chce się nawalić w trupa to zawsze znajdzie okazję.
teraz @Rafael
Naprawdę się staram, i unikam konfrontacji, ale czasem się nie da. To co piszesz po prostu się nie spina. Podawałeś kiedyś swój wiek, a to oznacza że jesteś abstynentem od mniej wiecej końca szkoły średniej. Jakoś nie widzę dużego pola do doświadczeń własnych w temacie zakrapianych imienin współpracowników. Tak czy siak - dla stanowczej większości tutaj odwołujesz się do prehistorii, realiów, które ewentualnie mógłby być im znane ze starych czarnobiałych filmów, ale jest duża szansa, że takich nie oglądają.
I nie, nie można było pić w pracy, jeśli już to piło się mimo zakazów. Jakby to głupio nie zabrzmiało, chyba częściej kojarzę "nieświeżego" nauczyciela w szkole, niż współpracownika na dowolnym etapie pracy zawodowej. Ale może miałem szczęście.
Plus takie 'imieninki' rozmijają się z ideą integracji. Na imieniny chodzi się do znajomego. A integracja ma między innymi służyć szerszemu poznaniu ludzi, których do tej pory anonimowo mijało się na korytarzu. I chyba nie zgodzę się ze stwierdzeniem, że kiedyś nie było potrzeby. Potrzeba była, tylko była skutecznie zagłuszana innymi zjawiskami - typu fala. Z młodym nikt się nie integrował, młodego się goniło i "uczyło". Tutaj niestety mam zbyt wąską próbkę doświadczeń, żeby porównać kiedyś i dziś. W sensie pracuję dziś w innym środowisku zawodowym, niż gdy pracowałem na początku ścieżki zawodowej, więc i integracja przebiega inaczej. Chociaż dalej chyba jest tak, że 1-2 tygodniowy wspólny wyjazd w delegację pozwala lepiej ludzi poznać niż pół roku w biurze. Więc umyślny wyjazd integracyjny jakiś tam ukryty sens ma. Trzeba po prostu podejść do niego zadaniowo. Nie mamy stamtąd wrócić z nową kobietą i czy przyjaciółmi, a po prostu lepiej poznać współpracowników, i być może pozwolić również dać poznać siebie. To naprawdę da się sensownie stopniować ,nie trzeba się dzielić swoim życiorysem, czy przekonaniami na kazdy temat.
- Rafael
- Krypto-Extra
- Posty: 901
- Rejestracja: 04 lip 2022, 22:01
- Płeć: mężczyzna
- Enneagram: 9w1
- MBTI: ISFJ
- Lokalizacja: Warszawa
Re: Wykręcić się od imprezy integracyjnej w pracy
Wręcz przeciwnie ich szukasz.intbrun pisze: 20 lip 2025, 18:44 Naprawdę się staram, i unikam konfrontacji, ale czasem się nie da.
A do tego nie umiesz liczyć.Podawałeś kiedyś swój wiek, a to oznacza że jesteś abstynentem od mniej wiecej końca szkoły średniej.
56-33=23
Wiek jest widoczny w profilu.
Co do reszty szkoda czasu.
Brak znajomości realiów.
.
Nie o górę się potkniesz, ale o kamień.
- Drimlajner
- Global Moderator
- Posty: 2483
- Rejestracja: 07 mar 2013, 21:32
- Płeć: mężczyzna
- Lokalizacja: Okęcie
Re: Wykręcić się od imprezy integracyjnej w pracy
Szczyt spożycia alkoholu w Polsce to 1981 rok i ponad 11 litrów na głowę. Końcówka Gierka to 9 litrów na głowę. Lata 90 relatywnie niskie odczyty 6 - 7 litrów na głowę. Dziś odnotujemy wzrost na poziomie 10 litrów na głowę. Mnie to nie dziwi, obecna dekada raczej kojarzy się pesymistycznie (epidemie, wojny), a brak perspektyw to wzrost spożycia (tak, 1970-1980 to również brak perspektyw).
Podczas PRL pewnie pito w tych zakładach pracy które stały, a że PRL był niewydolny gospodarczo, to pewnie pito w co drugim zakładzie pracy.
Pamiętam, że była na forum mowa o tym, socjalizm > kapitalizm, bo zbliża do siebie ludzi, a nie stawia na indywidualizm, itd. Oczywiście jest to prawda. Kapitalista pochowa zmarłych w grobach indywidualnych, i gdzie tu integracja, a socjalista, proszę, grób masowy, i ludzie potem dochodzą co, kto i dlaczego, a nawet muzea ku pamięci pomordowanych budują.
A tak serio, przypowiastki o tym, aby dwa litry i pół świniaka wziąć i do wójta iść aby malucha wyprosić to raczej przypisujemy do PRL, bo obecnie małe autko jest w zasięgu każdego. Niby nic takiego, ale z wójtem można porozmawiać i poznać się nawzajem.
Maluchy i tak, co do zasady, szły na eksport. Temat PRL również powinien iść na eksport, do światopoglądu. Ależ to byłby ciekawy temat PRL 2025, Polska trzecią Koreą? Korea Zachodnia.
---
Chyba Kuroń napisał 100 stronicowy elaborat o jakimś zakładzie produkcji oświetlenia który wszystkie lampy ładował do magazynu. Problem który ja rozwiązałbym w 5 minut pisząc na kartce dwa słowa.
Podczas PRL pewnie pito w tych zakładach pracy które stały, a że PRL był niewydolny gospodarczo, to pewnie pito w co drugim zakładzie pracy.
Pamiętam, że była na forum mowa o tym, socjalizm > kapitalizm, bo zbliża do siebie ludzi, a nie stawia na indywidualizm, itd. Oczywiście jest to prawda. Kapitalista pochowa zmarłych w grobach indywidualnych, i gdzie tu integracja, a socjalista, proszę, grób masowy, i ludzie potem dochodzą co, kto i dlaczego, a nawet muzea ku pamięci pomordowanych budują.
A tak serio, przypowiastki o tym, aby dwa litry i pół świniaka wziąć i do wójta iść aby malucha wyprosić to raczej przypisujemy do PRL, bo obecnie małe autko jest w zasięgu każdego. Niby nic takiego, ale z wójtem można porozmawiać i poznać się nawzajem.
Maluchy i tak, co do zasady, szły na eksport. Temat PRL również powinien iść na eksport, do światopoglądu. Ależ to byłby ciekawy temat PRL 2025, Polska trzecią Koreą? Korea Zachodnia.
---
Chyba Kuroń napisał 100 stronicowy elaborat o jakimś zakładzie produkcji oświetlenia który wszystkie lampy ładował do magazynu. Problem który ja rozwiązałbym w 5 minut pisząc na kartce dwa słowa.
- Rafael
- Krypto-Extra
- Posty: 901
- Rejestracja: 04 lip 2022, 22:01
- Płeć: mężczyzna
- Enneagram: 9w1
- MBTI: ISFJ
- Lokalizacja: Warszawa
Re: Wykręcić się od imprezy integracyjnej w pracy
Ale to są oficjalne statystyki.Drim pisze: 20 lip 2025, 20:22 Szczyt spożycia alkoholu w Polsce to 1981 rok i ponad 11 litrów na głowę.
Poza tym wódka była na kartki, a piwo i wino trudno dostępne i niedobre.
Była ogromna domowa produkcja.
Ja sam od czwartej klasy podstawówki kilkanaście butelek wina co roku produkowałem z owoców naszej działki.
Wszyscy inni panowie w mojej rodzinie podobnie.
Nie o górę się potkniesz, ale o kamień.
- Drimlajner
- Global Moderator
- Posty: 2483
- Rejestracja: 07 mar 2013, 21:32
- Płeć: mężczyzna
- Lokalizacja: Okęcie
Re: Wykręcić się od imprezy integracyjnej w pracy
Raczej nieoficjalne, wewnętrzne, oficjalnie to miałeś właśnie ten system kartkowy (partia coś robi, wszystko jest w porządku), który nie działał.
- Rafael
- Krypto-Extra
- Posty: 901
- Rejestracja: 04 lip 2022, 22:01
- Płeć: mężczyzna
- Enneagram: 9w1
- MBTI: ISFJ
- Lokalizacja: Warszawa
Re: Wykręcić się od imprezy integracyjnej w pracy
To jak oni policzyli ile ja pokątnie wyprodukowałem i inni mi podobni?
Nie o górę się potkniesz, ale o kamień.
- Drimlajner
- Global Moderator
- Posty: 2483
- Rejestracja: 07 mar 2013, 21:32
- Płeć: mężczyzna
- Lokalizacja: Okęcie
Re: Wykręcić się od imprezy integracyjnej w pracy
Proste, wystarczyło, że jeden z twoich odbiorców puścił farbę, a puszczali.Rafael pisze: 20 lip 2025, 21:26 To jak oni policzyli ile ja pokątnie wyprodukowałem i inni mi podobni?
- Rafael
- Krypto-Extra
- Posty: 901
- Rejestracja: 04 lip 2022, 22:01
- Płeć: mężczyzna
- Enneagram: 9w1
- MBTI: ISFJ
- Lokalizacja: Warszawa
Re: Wykręcić się od imprezy integracyjnej w pracy
Odbiorcami była początkowo wyłącznie bliska rodzina, a potem w starszym wieku zaufani koledzy z podwórka.Drim pisze: 20 lip 2025, 22:46 Proste, wystarczyło, że jeden z twoich odbiorców puścił farbę, a puszczali.
W tym gronie nie było donosicieli.
To wszystko była produkcja w małej skali, ale jeśli robiły to miliony obywateli na własne potrzeby to wpływ był dość spory na spożycie ogólne.
Na wsi pędzono bimber, a to już wysokoprocentowe, nawet jeśli mniej popularne bo trudniejsze w realizacji,
Mogę ci zagwarantować że służby nie miały możliwości oceny tego spożycia u źródła. Jedyne co mogli zrobić to mierzyć jego skutki, ale to dotyczyło tylko tych, których złapali pijanych w różnych sytuacjach. W ten sposób mogli bardzo szacunkowo ocenić dynamikę wzrostu. Ale również i to była słaba metoda, bo milicjanci puszczali wolno większość kierowców za łapówki.
Również KRK miał swoje prywatne statystyki, anonimizowane dane z konfesjonałów. Lecz również i te były niepewne i dotyczyły wyłącznie osób, które się upiły, były uzależnione lub popełniły jakiś grzech pod wpływem. Z umiarkowanego picia nikt się nie spowiadał.
Alkohol był przez KRK uważany za główny problem społeczny
Nie o górę się potkniesz, ale o kamień.
- Drimlajner
- Global Moderator
- Posty: 2483
- Rejestracja: 07 mar 2013, 21:32
- Płeć: mężczyzna
- Lokalizacja: Okęcie
Re: Wykręcić się od imprezy integracyjnej w pracy
Przecież to właśnie służby były źródłem tego spożyciaRafael pisze: 21 lip 2025, 13:34 Mogę ci zagwarantować że służby nie miały możliwości oceny tego spożycia u źródła.
Głównym problemem społecznym była zaraza która przyszła ze wschodu, alkoholizm był co najwyżej skutkiem powyższych problemów.Rafael pisze: 21 lip 2025, 13:34 Alkohol był przez KRK uważany za główny problem społeczny zatem bardzo się w to angażowali.
-
intbrun
- Intromajster
- Posty: 465
- Rejestracja: 27 sty 2021, 8:37
- Płeć: mężczyzna
- Enneagram: 4w5
- MBTI: INFP
- Lokalizacja: Norwegia
Re: Wykręcić się od imprezy integracyjnej w pracy
Gdyby koleżeństwo miało w podpisach "Białystok", to bym w pełni zrozumiał tę pochwałę dla domowego pędzenia i masowego raczenia się tymże. Nie żebym nie widział alkoholu za swojej młodości, czy w rodzinie ktoś wina nie robił. Ale najwyraźniej moje realia były inne. Tyle, że ja nie neguje tego że było różnie w różnych miejscach, po prostu nie zgadzam się z jedyną słuszną wersją najmojszej prawdy (jakże to znamienne dla tamtych czasów, nieprawdaż? może w nawyk weszło komuś...).
Ale już tę dyskusję przechodziliśmy. jeśli ktoś chce znać ''oficjalną' wersję, to do Rafaela (wersja na kartki
, jak ktoś będzie chciał znać inne oblicza późnego PRLu i post-PRLu, to czasam coś rzucę.
Ale już tę dyskusję przechodziliśmy. jeśli ktoś chce znać ''oficjalną' wersję, to do Rafaela (wersja na kartki
- Drimlajner
- Global Moderator
- Posty: 2483
- Rejestracja: 07 mar 2013, 21:32
- Płeć: mężczyzna
- Lokalizacja: Okęcie
Re: Wykręcić się od imprezy integracyjnej w pracy
O tak, dajesz boomerze zapostuj coś o PRL to się pokłócimy bo na forum jeszcze stypa po moich azjatyckich przygodach panuje i ja jestem co najmniej tym wszystkim onieśmielony. Forum potrzebuje nowego katalizatora negatywnych emocji.intbrun pisze: 24 lip 2025, 22:05 Ale już tę dyskusję przechodziliśmy. jeśli ktoś chce znać ''oficjalną' wersję, to do Rafaela (wersja na kartki, jak ktoś będzie chciał znać inne oblicza późnego PRLu i post-PRLu, to czasam coś rzucę.
Napisz nam proszę, że PRL był cool bo w maju osiemdziesiątego dziewiątego partia rzuciła na rynek rezerwę strategiczną mieszkań (a wynosiła ona pięć milionów) i można było kupić trzy mieszkania po złotówkę i to nie w Białymstoku, a w Warszawie, tak jak moja matematyczka na studiach.
(lubicie wypominać wiek, to podaję wiek babki od matmy) 55 lat w 2010 to w 1989 34 lata, w 1979 24 lata. Doktorat z matmy robiła u Spawacza.
Jak wykręcić się od imprezy integracyjnej niekoniecznie w pracy w stylu azjatyckim? Kupić sobie bilet lotniczy do domu, a potem mówić wszystkim, że szefowa nie pozwoliła na pracę zdalną z Azji i trzeba przed urlopem zasuwać razy 2.
---
Tylko poczekaj chwilę! Stworzę ten PRLowy temat w niedzielę, a co.
- Rafael
- Krypto-Extra
- Posty: 901
- Rejestracja: 04 lip 2022, 22:01
- Płeć: mężczyzna
- Enneagram: 9w1
- MBTI: ISFJ
- Lokalizacja: Warszawa
Re: Wykręcić się od imprezy integracyjnej w pracy
A wracając do tematu imprez integracyjnych tłumaczę czym były imieniny pracownika w PRLu, bo niektórzy nie rozumieją.
Weźmy dla przykładu spółdzielczą pracownie krawiecką zatrudniającą kilkanaście osób. Godziny pracy 8-16.
W dzień imienin około godziny 14 rozpoczynała się obowiązkowa impreza integracyjna dla wszystkich do godziny 16. Potem zostawali już tylko ci co chcieli. Panie przynosiły ciasta i inne potrawy, a panowie alkohol. Wszystko naturalne, tanie, domowe, oczywiste i spontaniczne. Głównym organizatorem i wodzirejem był rzecz jasna solenizant.
Dla introwertyków okazja do bycia duszą towarzystwa chociaż raz w roku.
Łącznie około kilkunastu integracji rocznie, mogło być mniej gdy imiona się powtarzały. Wtedy organizowano łącznie.
W dużych zakładach było podobnie z tą różnicą, że na imprezie bawił się obowiązkowo tylko jeden dział. Znajomi solenizanta z innych działów też mogli wpaść z życzeniami i kwiatkami.

Na tych imprezach bywały również dzieci i wnuki pracowników lub nawet jakieś mniej spokrewnione. Do dobrego tonu należało pokazanie własnych potomków kolegom i koleżankom.
Ja swoim życiu setki takich odwiedziłem. Lubiłem bardzo słodycze zatem była okazja się najeść.
Bywałem w zakładach pracy swojej rodziny, sąsiadów, znajomych, a czasem nawet w przypadkowych miejscach typu np. imieniny kierownika pociągu, którym jechałem, urządzane w tak zwanym przedziale służbowym.
Ale to ostatnie było już w dorosłym wieku, gdy piłem.
W dłuższe podróże zabierałem flaszkę lub reklamówkę piw i dołączałem się do najweselszego przedziału, a często to był ten dla kolejarzy. Zaletą było to, że zawsze miałem miejsce siedzące. Taki gość był mile widziany. Niepotrzebne były miejscówki, o które było trudno jak o wszystko w PRLu.
A jak się zintegrowało to czasem i darmowy nocleg się znalazł w pokojach dla załóg konduktorskich, gdzie impreza była kontynuowana.
Kiedyś dużo podróżowałem w interesach po kraju i nie tylko zatem znam dobrze te klimaty ze szlaku.
Weźmy dla przykładu spółdzielczą pracownie krawiecką zatrudniającą kilkanaście osób. Godziny pracy 8-16.
W dzień imienin około godziny 14 rozpoczynała się obowiązkowa impreza integracyjna dla wszystkich do godziny 16. Potem zostawali już tylko ci co chcieli. Panie przynosiły ciasta i inne potrawy, a panowie alkohol. Wszystko naturalne, tanie, domowe, oczywiste i spontaniczne. Głównym organizatorem i wodzirejem był rzecz jasna solenizant.
Dla introwertyków okazja do bycia duszą towarzystwa chociaż raz w roku.
Łącznie około kilkunastu integracji rocznie, mogło być mniej gdy imiona się powtarzały. Wtedy organizowano łącznie.
W dużych zakładach było podobnie z tą różnicą, że na imprezie bawił się obowiązkowo tylko jeden dział. Znajomi solenizanta z innych działów też mogli wpaść z życzeniami i kwiatkami.
Na tych imprezach bywały również dzieci i wnuki pracowników lub nawet jakieś mniej spokrewnione. Do dobrego tonu należało pokazanie własnych potomków kolegom i koleżankom.
Ja swoim życiu setki takich odwiedziłem. Lubiłem bardzo słodycze zatem była okazja się najeść.
Bywałem w zakładach pracy swojej rodziny, sąsiadów, znajomych, a czasem nawet w przypadkowych miejscach typu np. imieniny kierownika pociągu, którym jechałem, urządzane w tak zwanym przedziale służbowym.
Ale to ostatnie było już w dorosłym wieku, gdy piłem.
W dłuższe podróże zabierałem flaszkę lub reklamówkę piw i dołączałem się do najweselszego przedziału, a często to był ten dla kolejarzy. Zaletą było to, że zawsze miałem miejsce siedzące. Taki gość był mile widziany. Niepotrzebne były miejscówki, o które było trudno jak o wszystko w PRLu.
A jak się zintegrowało to czasem i darmowy nocleg się znalazł w pokojach dla załóg konduktorskich, gdzie impreza była kontynuowana.
Kiedyś dużo podróżowałem w interesach po kraju i nie tylko zatem znam dobrze te klimaty ze szlaku.
Nie o górę się potkniesz, ale o kamień.