Strona 2 z 11
: 02 paź 2008, 20:22
autor: Inno
Czasem kombinowałam, żeby nie iść, ale w końcu się przełamywałam. Potem czułam lekki niesmak, ale i pewna dumę, że mi się udało złożyć w miarę składne życzenia ludziom, z którymi normalnie prawie nie rozmawiałam. Hm, wiele osób trkatowało te wigilie tak lekko i radośnie, że uczułam się upośledzona, bo dla mnie to był stres.
Nie znoszę składania wszelkich życzeń, ani dostawania zresztą. Strasznie mnie to krępuje. Nawet ważnym i bliskim osobom.

: 02 paź 2008, 22:00
autor: Akolita
Również nie lubię składania, ani otrzymywania życzeń. Być może wynika to z tego, że sama nigdy nikomu nie życzę szczerze przy czym również nie wierzę zbyt głęboko w szczerość życzeń składanych mnie.
Mogę komuś powiedzieć "Dużo zdrowia, słońca..." tudzież coś jeszcze bardziej oklepanego, ale prawda jest taka, że najczęściej (zwłaszcza w przypadku osób, które znam słabo, średnio, albo umiarkowanie dobrze) mnie to wyjątkowo bujnie zwisa, czy dana osoba będzie szczęśliwa, uśmiechnięta i zdrowa... No więc całe to składanie życzeń to dla mnie zbędna fatyga, marnowanie czasu i absurd. W obie strony. Jeśli komuś naprawdę dobrze życzę to nie muszę tego przy wyjątkowych okazjach przypominać. Ci ludzie wiedzą, że zależy mi na ich dobru i vice versa.
: 03 paź 2008, 12:53
autor: Inno
Akolita pisze:najczęściej (zwłaszcza w przypadku osób, które znam słabo, średnio, albo umiarkowanie dobrze) mnie to wyjątkowo bujnie zwisa, czy dana osoba będzie szczęśliwa, uśmiechnięta i zdrowa... No więc całe to składanie życzeń to dla mnie zbędna fatyga, marnowanie czasu i absurd. W obie strony.
Popieram. Dlatego zawsze odbieram to jako nieznośnie sztuczne.
Akolita pisze:Jeśli komuś naprawdę dobrze życzę to nie muszę tego przy wyjątkowych okazjach przypominać. Ci ludzie wiedzą, że zależy mi na ich dobru i vice versa.
A ja właśnie, cholera, niezbyt umiem okazywać, że mi na kimś zależy, więc nie wiem czy tak na prawdę wiedzą...
: 03 paź 2008, 16:15
autor: Akolita
Ci moi też by pewnie nie wiedzieli, ale po pijaku robię się wylewna i kilka razy wymskło mi się wówczas, że kogoś ogromnie lubię i, że zawsze może na mnie liczyć i tak dalej... XD
: 03 paź 2008, 16:49
autor: Inno
Ach, ta poalkoholowa szczerość. To zawsze działa! :lol:
: 03 paź 2008, 17:58
autor: Sorrow
Blah.
Ja ze dwa razy pod wpływem mówiłem/robiłem rzeczy, których bym na trzeźwo nie zrobił i stwierdziłem, że więcej pił nie będę

.
: 03 paź 2008, 18:15
autor: Inno
Sorrow pisze:Ja ze dwa razy pod wpływem mówiłem/robiłem rzeczy, których bym na trzeźwo nie zrobił i stwierdziłem, że więcej pił nie będę

.
Ooo, czyli mamy podobne doświadczenia.

: 06 paź 2008, 7:36
autor: Ava
Piekło? Długo nie mogłem nic wymyśleć, aż w końcu...
Impreza z dużą ilością nieznajomych mi bliżej, nietrzeźwych ludzi, na której będą słuchali disco-polo XD
Raz to przeżyłem i myślałem, że zdechnę. Przeżyłem tylko dzięki temu, że wreszcie dorwałem się do kompa i mogłem na słuchawkach puścić coś innego ;p
Po paru piwach jestem w stanie znieść wiele, nawet jakby mnie rzucili w tłum nieznajomych to przy dobrej muzyce bym wyżył, ale przykro mi, jestem tolerancyjny, ale moja tolerancja kończy się tam gdzie zaczyna się disco-polo (jakieś zboczenie ). Po godzinie mój mózg przestaje reagować w strategii obronnej, uszy zatykają się woskowiną i mam myśli samobójcze

: 31 gru 2008, 0:23
autor: silent and mysterious
Inno pisze:Akolita pisze:najczęściej (zwłaszcza w przypadku osób, które znam słabo, średnio, albo umiarkowanie dobrze) mnie to wyjątkowo bujnie zwisa, czy dana osoba będzie szczęśliwa, uśmiechnięta i zdrowa... No więc całe to składanie życzeń to dla mnie zbędna fatyga, marnowanie czasu i absurd. W obie strony.
Popieram. Dlatego zawsze odbieram to jako nieznośnie sztuczne.
Sztuczne i wymuszone bo "inaczej nie wypada".
Inno pisze:Akolita pisze:Jeśli komuś naprawdę dobrze życzę to nie muszę tego przy wyjątkowych okazjach przypominać. Ci ludzie wiedzą, że zależy mi na ich dobru i vice versa.
A ja właśnie, cholera, niezbyt umiem okazywać, że mi na kimś zależy, więc nie wiem czy tak na prawdę wiedzą...
Ja też nie potrafie okazywać (zaleta intro

), ale wydaje mi się że osoby które mnie dobrze znają same więdzą i nie musze o tym mówić.
Sorrow pisze:Ja ze dwa razy pod wpływem mówiłem/robiłem rzeczy, których bym na trzeźwo nie zrobił i stwierdziłem, że więcej pił nie będę

.
Właśnie dlatego żeby nie mówić/robić rzeczy których mógłbym żałować nie pije i nie zamierzam zaczynać, choć inni tego nie rozumieją.
: 31 gru 2008, 0:46
autor: iksigrekzet
Pieprzenie. W takim razie to jest uciekanie, nie picie ze strachu przed niechcianymi konsekwencjami. Lepiej się zebrać w sobie, wypić 0.7 z kolegami i się dobrze bawić, nie bacząc na konsekwencje, bo za 20 lat nie bedziesz o nich nawet pamietal. No chyba, że konsekwencją będzie dzidziuś. Ale to dar od Bozi, więc też się można cieszyć, prawda?
: 31 gru 2008, 1:15
autor: Inno
iksigrekzet pisze:i się dobrze bawić, nie bacząc na konsekwencje, bo za 20 lat nie bedziesz o nich nawet pamietal. No chyba, że konsekwencją będzie dzidziuś. Ale to dar od Bozi, więc też się można cieszyć, prawda?
To jest dopiero pieprzenie.

: 31 gru 2008, 1:26
autor: silent and mysterious
Z kolegami (i z koleżankami żeby nie było) można się dobrze bawić także na trzeżwo

, a wizja 20 lat jest troche za odległa żeby nie martwić się konsekwencjami, fakt nie trzeba brać wszystkiego tak do siebie, ale gdy jest się zbyt wylewnym (wypitym), to można kogoś do siebie zrażić.
Niechciany dzidziuś to nie dar, a "wypadek przy pracy" i nie zawsze może być powodem do radości.
: 31 gru 2008, 8:01
autor: Akolita
: 02 sty 2009, 19:40
autor: underdog
Na trzeźwo mogę się bawić introwertycznie. W klimacie 'ekstra' już potrzebuję alkoholu, czasem bardzo dużo, a czasem tylko dużo.
W temacie (nie)przejmowania się naturalnymi konsekwencjami picia podzielam zdanie xyz-a. Na imprezach drażni mnie wręcz obecność osób, które sączą jedną szklaneczkę przez całą noc z obawy, żeby nie daj boże nie zrobić czegoś niestosownego. Trochę dystansu do siebie i do zabawy.
: 03 sty 2009, 11:05
autor: Akolita
underdog pisze:Na imprezach drażni mnie wręcz obecność osób, które sączą jedną szklaneczkę przez całą noc z obawy, żeby nie daj boże nie zrobić czegoś niestosownego. Trochę dystansu do siebie i do zabawy.
Mam w tej kwestii podobne poglądy. Jeśli wszyscy zamierzamy bawić się na trzeźwo, to znakomicie, nie ma problemu - ale tam, gdzie na stole tłoczą się butelki - z przyjemnością włączam się do zabawy. Mnie tam dobrze, jak jestem nietrzeźwa. Czasami miło jest pozachowywać się wyjątkowo niestosownie, a rano zwalić winę na alkohol. ^__^
