Jestem w takim związku i o ile dla mnie partner jest ideałem, fizycznie i osobowosciowo, a przynajmniej od początku był i chciałam go poznawać, inicjowalam spotkania, rozmowy, to często mam przytlaczajace odczucie, że on jest ze mną, bo się starałam i jestem intro, więc go akceptuję. Poznaliśmy się przez internet i dla niego bylam kumpela do rozmów, niczym więcej, a ja się wkrecilam, chyba przez samotność i podobne doświadczenia. On jednak był zamknięty na rozwój znajomosci, ja to ciągle reanimowalam i ciagnelam na kolejne etapy, choc on otwarcie nie chcial, niby się bał, ale w tym samym czasie szukał innych kobiet w necie, więc czy faktycznie...? Pociągają go inne kobiety, mimo że uparcie twierdzi, że jest inaczej, to część rzeczy mówił mi wprost, inne po prostu wiem z obserwacji. W jego typie są inne niż ja, począwszy od wyglądu, skonczywszy na stylu bycia, bardziej otwarte, z seksualną energią. Mnie zarzucał już na wstępie brak pewności siebie, dystans, nie był mnie ciekawy, szukał alternatyw w necie na różnych etapach relacji.
Z drugiej strony ciągle zapewnia o swoich uczuciach, stara się, gdy o czymś mówię, ale druga część jego jest gdzie indziej, nie czuję się pewną jego autentycznych uczuć. Nie mieliśmy romantycznych początków, takiego zapatrzenia, pełnych emocji randek, on nie chciał się ze mną spotykać, nie zabiegał, rozglądal się za innymi, nawet spotykajac ze mną. Wytykal mi wady wyglądu i trudno mu powiedzieć mi szczery komplement, zwykle to są ograne frazesy, rzucane dla świętego spokoju. Wyznał uczucia przez net i jakoś tak zostaliśmy parą.
Kocham go i nie umiem odejść, wróciłam do niego, mimo że mnie skrzywdził. Wierzę w jego zapewnienia, a raczej chcę wierzyć, ale często mam zalamania i dopada mnie zwątpienie. Widzę, że bardzo się różnimy i te różnice uderzają głównie we mnie, on sobie radzi z tym. Dla niego związek to bardziej kwestia spolecznego zobowiązania niż prawdziwości uczuć. Po prostu chciał związku i to nawet nie ze mną, bo nawet jak się spotykaliśmy, szukał innych. Po prostu ja byłam, odpisywalam, nie odpuszczalam i to jest jedyna moja przewaga nad innymi. Czuję się z tym jak śmieć. Strasznie to przezywam, często płaczę i jestem rozstrojona. Mam poczucie, że nie tak to powinno wyglądać. Jednoczesnie jestem totalnie zamknięta na inne relacje z mezczyznami, nie umiem z nikim pisać ani nawet fizycznie się zainteresowac, z czym on nie ma żadnego problemu (a raczej ma problem, by się nie interesowac), wręcz z innymi rozmawia z większym zainteresowaniem niż ze mną i mam poczucie, że jakby się jakaś trafiła, to nawet by się nie obejrzal. Choćz drugiej strony przy mnie trzyma go pewność, więc pewnie raczej by mnie zdradzal, chocby emocjonalnie, niż zostawil, ale tym gorzej dla mnie. Cała nasza historia jest raczej smutna i żałosna, dla mnie wręcz tragiczna.
Po napisaniu tego i przeczytaniu uświadomiłam sobie też, że ciągle mam poczucie winy, że czuję się nieszczesliwa i tego wszystkiego od niego wymagam, rozmawiam, a on jak może się dostosowuje, a w czym nie może, to ukrywa bądź kłamie. Czuję się winna, że jestem zbyt wymagająca i nie zasługuje na nic. Taka huśtawka. Typowa enneagramiczna 4
