* Nie odczuwam potrzeby widywania się z ludźmi, w tym również ze znajomymi. Najwięcej czasu spędzam samotnie, samotność mi nie straszna. Straszne mi natomiast ludzkie potrzeby
* Po kilku h spędzonych ze znajomym czuję się zmęczona, myślę o tym, by jak najszybciej uciec (tłumaczę ucieczkę zmęczeniem i słusznie) po powrocie, w swoim pokoju zaczynam czuć odprężenie i spokój (z faktu, że nareszcie sama)
* Moje związki były krótkie i burzliwe, z powodu braku większego zainteresowania z mojej strony (okłamywałam, że źle się czuje/ jestem tu czy tam, aby móc sobie pospać, poleżeć lub pograć) kłamałam, aby uniknąć niepotrzebnych afer. Właściwie wyglądało jakbym żyła z kimś i solo (kilka dni dla partnera, kilka dla siebie). Rozstania również mnie zbytnio nie przejęły (wręcz przeciwnie, odczułam komfort i.. poczucie wolności?)
* Nie lubię słońca. Podczas, kiedy inni cieszą się słoneczna pogoda, ja zasłaniam żaluzje (odwrotna sytuacja, gdy pogoda pochmurna bądź pada - czuję się świetnie)
* Jestem niepijącą alkoholiczką, piłam przeważnie w samotności. W towarzystwie czułam się nieswojo, męczyłam się.
Przestałam kłamać, jeśli nie mam ochoty na wyjścia z domu - walę wprost. Przez szczerość jestem odbierana za egoistyczna żmije ("a potem się nie dziw, że nikt cię nie lubi jak się zamykasz w 4 ścianach. To nie jest normalne
Pozdrawiam.