Film jest najnowszą animacją (mogłem napisać o nim w temacie o anime, ale stwierdziłem, że tutaj mogę dotrzeć do szerszego grona potencjalnych oglądaczy) studia Ghibli (tego od Księżniczki Mononoke, Spirited Away - W Krainie Bogów czy Sąsiada Totoro). Nazywa się "When Marnie Was There" i jest adaptacją angielskiej książki o tym samym tytule, tyle że w odróżnieniu od źródła, osadzoną na japońskiej, a nie angielskiej prowincji. Główną bohaterką jest młoda dziewczyna - skrajna introwertyczka o imieniu Anna, zamknięta w sobie, mająca problemy z nawiązywaniem znajomości i z samoakceptacją, spędzająca czas na szkicowaniu. Niektóre sceny, pokazujące jej interakcje z otoczeniem (a właściwie próby uniknięcia tych interakcji) to była dla mnie kwintesencja pewnego sposobu bycia, charakterystycznego dla każdego introwertyka, mającego akurat nieprzystępny dzień. Już samo to, myślę jest wystarczającą motywacją do sprawdzenia obrazu; w końcu nie za często można poobserwować jakąś cząstkę siebie w takiej perspektywie.
Fabuła, jak już wspomniałem wcześniej kręci się wokół pewnej tajemnicy. Chodzi o opuszczoną posiadłość, do której główna bohaterka jest w jakiś niewytłumaczalny sposób przyciągana. Z czasem okazuje się, że rezydencja nie jest tak do końca opustoszała, a jej lokatorka szybko zaprzyjaźnia się z protagonistką. Z czasem dowiadujemy się więcej o historii stojącej za tajemniczą dziewczynką z posiadłości i o naturze jej związku z główną bohaterką, a także mimochodem o genezie wyobcowania Anny. Samo rozwiązanie zagadki (która momentami potrafiła być dosyć zawiła - nie wiadomo tak właściwie co jest rzeczywistością, a co sennym majakiem) było tak satysfakcjonujące, piękne i w pewien sposób kojące i budujące, że jak wspomniałem wcześniej - trudno mi było opanować wzruszenie, a z tego co zdążyłem się zapoznać w wideorecenzjach - w okolicy półtorej godziny od rozpoczęcia projekcji, sale kinowe zanosiły się zbiorowym szlochem
Film, mimo że oparty o książkę dla dzieci, dotyka całkiem dojrzałych problemów i poważnych traum, z jakimi może mieć do czynienia dziecko. Do tego opowiedziana historia jest dosyć oryginalna i nie przypominam sobie, żebym zetknął się wcześniej z wątkiem o podobnym charakterze. Na dokładkę, film, jako że japoński, wymyka się pewnym stereotypom, irytującym kliszom, do których mogła co poniektórych przyzwyczaić zachodnia kinematografia. Na przykład pomimo że główna bohaterka przysparza opiekunom wielu problemów z powodu... cóż, swojego introwertyzmu i faktu wymykania się po nocach celem odwiedzenia posiadłości, ci są pełni zrozumienia, wsparcia i ciepła. Ze spraw technicznych - animacja jest świetna, a strona artystyczna to absolutna najwyższa kategoria. Wszystko ręcznie malowane, z pieczołowitością o szczegóły, grą światła i detali. Nad czym tam jeszczę mogę popiać z zachwytu? Aha! Ścieżka dźwiękowa. Proszę zwrócić uwagę na tekst tego utworu i powiedzieć czy to nie jest introwertyczne:
Priscilla Ahn - Fine On The Outside
Reszta utworów tutaj:
https://soundcloud.com/tags/when%20marnie%20was%20there
Polecam, highwind
Trailer