Ech, sądzę, że ateiści opierają się tylko na zafałszowanym obrazie Boga (mowa o chrześcijańskim), który został zdeformowany przez samych wyznawców… przyznam, większość katolików (bo tych tylko obserwuję) nie wie o co chodzi i raczej traktują swoją wiarę jak jałową tradycję z dziada-pradziada… i poprzestają na tym, nawet nie próbują analizować o co na przykład chodzi w Eucharystii, czy innych sakramentach, na czym polega ofiara, zbawienie, czym/kim jest chrześcijański Bóg, itp nie starają się nawet wcielać w życie chrystusowych nauk… bo najważniejszy jest zajączek, baranek, śnieg na święta i dwanaście potraw... I co zrobisz? Nic nie zrobisz...Cytrynka46 pisze: Szczerze mówiąc, zaskoczyła mnie liczba ateistów wśród introwertyków. Z moich znajomych to właśnie introwertycy są najbardziej wierzący, może to akurat przypadek. Do tej pory myślałam, że introwertycy potrzebują wierzyć w Boga, by mieć kogoś, kto ich doskonale rozumie w przeciwieństwie do większości społeczeństwa i żeby nie być samotnym. Wiem, że nie wszyscy intro czują się samotni albo niezrozumieni, ale u nich zdarza się to niewątpliwie częściej.
Nie rozumiem też krytyki chrześcijan na podstawie ich oczywistej niedoskonałości… To Bóg jest doskonały, człowiek, niestety nie… może kiedyś… Wytykanie grzeszności Kościoła jest dla mnie dziwne, bo Kościół to z definicji zbieranina grzeszników, włącznie z księżmi i… z papieżem... Popełnialiśmy błędy, popełniamy i będziemy popełniać… Grzeszyłam, grzeszę i dalej będę grzeszyć.
Cytrynko, do tego co piszesz potrzebne jest zawierzenie Bogu, komunia z Nim. Nie może do tego dojść, gdy ktoś ma zdeformowany Jego obraz i tego się trzyma. Samotność nigdy nie zostanie wypełniona przez istotę, która w założeniu jest jedynie sztucznym wytworem służącym do manipulacji naiwnym ludem . Za to może występować tęsknota za Absolutem i widzisz, jest tu też sporo agnostyków.
Wiecie, jestem wierząca, ale czytając niektóre posty, to z czystym sumieniem mogę napisać, że też nie wierzę w takiego boga jakim przedstawiają go tutejsi ateiści, myślący, że wiedzą jaki jest chrześcijański Bóg. Ja też niewiele mogę o Nim powiedzieć, już bardziej jestem w stanie napisać kim nie jest niż kim tak naprawdę jest. Mamy objawienie, ale Bóg nie powiedział nam o sobie wszystkiego, najprawdopodobniej jest to jedynie cząstka. I pewnie sam Bóg ma niezły ubaw "przyglądając się" teologicznym dysputom (kłótniom) na Jego temat.
Wracając, dziwi mnie też to, że niewierzący mówią jak powinno być w Kościele… Prawda, nie jest idealnie, miejscowo jest wręcz fatalnie, ale to nasza sprawa.
przepraszam, że się wpieprzę (załóżmy, Dant3s, że zwracałeś się do potencjalnego katola), ale sęk w tym, że u mnie jest ten kontakt. Wiem, wierzę, czuję i doświadczam (nie chodzi o spektakularne cuda, bo cuda są dla niewierzących; ale o Jego obecność w Eucharystii i moje doświadczenia ).Dant3s pisze: Sęk w tym że nie wiesz czy cię rozumie, wierzysz w to, a do zrozumienia potrzebny jest obustronny kontakt. Znam osobiście tylko jednego introwertyka(raczej nie wie że jest intro), jest wierzący, wydaje mi się nawet że głęboko wierzący ale u niego wywodzi się to z domu, u mnie było inaczej. Jeśli już mam w coś wierzyć to w siebie.
Irracjonalny pisze:Dla mnie negatywne zaskoczenie. Księża odpuszczają winy dla "świętego spokoju".
my się nie męczymyIrracjonalny pisze: Co do sąsiada Chrystusa - jakim prawem on mógł dostać bilet wstępu, a taki przeciętny katolik musi się męczyć przez x lat, do śmierci? Pewnie i tak wyląduje w czyśćcu, albo gorzej...
Czyściec nie jest taki straszny, prawdopodobnie sama będę potrzebowała tego oczyszczenia. A Piekło? Przeciętny-rzeczywisty-katolik raczej tam nie wyląduje, bo musiałby wybrać istnienie bez Boga, a chrześcijanin raczej tego nie zrobi.
W przypadku Dobrego Łotra, jakkolwiek głupio by to nie brzmiało, myślisz po ludzku...Bóg jest sprawiedliwy i miłosierny. A Dobry Łotr był pierwszym, który wyznał wiarę w Syna i żałował. Dla nas jest to niepojęte bo raczej mamy tendencję, by potępiać drugiego człowieka... a to, że Bóg nie będzie sądzić po ludzku bardzo mnie cieszy
Ano tutaj mamy miejsce. Nasz Zbawiciel zstąpił do Otchłani, Szeolu, to nie było piekło, po prostu mamy złe tłumaczenie, niestety. Coś jakby poszedł do tych, co umarli od Adama wzwyż, do momentu zejścia Chrystusa. Zbawiciel "wyrwał" ich ze stanu w jakim byli. (Zgodnie z judaistyczną tradycją, istnieli w zawieszeniu czekając na przyjście Mesjasza).Irracjonalny pisze:Skoro nasz zbawiciel zstąpił do piekieł, to musi być to konkretne miejsce. Piekło i tak by istniało, niezależnie kto kogo kocha. Przecież aniołowie już zostali do niego strąceni znacznie wcześniej niż ludzie.
Irracjonalny pisze:Papież powinien być idealny skoro stoi tak blisko boga. Trzeba od niego tego wymagać. Kościół przeprosił - fakt, ale ile lat po fakcie. Ciekawe, czy przeprosiny miałyby miejsce, gdyby ziemia święta była w rękach chrześcijan.
Nie wierzysz a mówisz jaki powinien być ktoś o kim niewiele wiesz... Piotr, w Tradycji: pierwszy papież, dał ciała na całego i to jeszcze gdy Chrystus był w zasięgu jego ręki: wyparł się go. Później też nie można powiedzieć, żeby był doskonały: Paweł go nawet opieprzył za dwulicowość:
"Gdy następnie Piotr przybył do Antiochii, otwarcie się mu sprzeciwiłem, bo na to zasłużył. Zanim jeszcze nadeszli niektórzy z otoczenia Jakuba brał udział w posiłkach z tymi, którzy pochodzili z pogaństwa. Kiedy jednak oni się zjawili, począł się usuwać i trzymać się z dala, bojąc się tych, którzy pochodzili z obrzezania. To jego nieszczere postępowanie podjęli też inni pochodzenia żydowskiego, tak że wciągnięto w to udawanie nawet Barnabę. Gdy więc spostrzegłem, że nie idą słuszną drogą, zgodną z prawdą Ewangelii, powiedziałem Piotrowi wobec wszystkich: <Jeżeli ty, choć jesteś Żydem, żyjesz według obyczajów przyjętych wśród pogan, a nie wśród Żydów, jak możesz zmuszać pogan do przyjmowania zwyczajów żydowskich?> (Ga2,11-12).
Piotr, Skała... dosyć licha, prawda?
wiesz, to nie Ojciec przybił Syna, ale uczynili to ludzie… Żydzi nie musieli tego zrobić, mogli Go przyjąć, wtedy historia zbawienia byłaby inna. Uważam, że to nie jest tak, że zbawienie koniecznie musiało przejść przez krzyż. Można powiedzieć, że to ludzie wybrali taką drogę, nie dorośli do bezpośredniego przyjęcia Boga. Po prostu Stwórca chcąc ratować ludzi zesłał Syna, jednak On nie został przyjęty… i tak Bóg ze zła, wyciągnął dobro (ofiara niewinnego daje zbawienie). Co by było, gdyby Żydzi się nawrócili? Mieli wybór, mogli postąpić inaczej. Nie byłoby zadośćuczynienia za grzechy świata, czy Bóg miał coś innego w zanadrzu? (jakby ktoś mi się powoływał na Pismo o zapowiedziach Ofiary: Bóg jest ponad czasem, po ludzku - ale niepełnie: jest przedtem, teraz i potem. Jest przy stworzeniu, przy narodzinach Jezusa, przy ukrzyżowaniu, zmartwychwstaniu, dzisiaj, przy apokalipsie…Gdyby potoczyło się inaczej, czytalibyśmy co innego, może bylibyśmy inni, może pełnia czasów już by nastąpiła... Poza tym tak naprawdę ofiara Chrystusa nie była potrzebna Bogu, tylko… ludziom. Chciałam tylko zasygnalizować, że to nie jest tak, że Bóg miał scenariusz i to wszystko było przedstawieniem, wszystko działo się wg niego… Bóg „wiedział co się stanie”, ale tylko dlatego, że jest poza czasem. Tak więc nie jest prawdą, że to Bóg jest sprawcą cierpień Syna. Plan zbawienia jest może dostosowywany do ludzkiego widzimisię…Irracjonalny pisze:Skazałabyś swoje dziecko na takie męki? Przybijanie do dwóch desek nie należy do rzeczy najprzyjemniejszych.
Ano nie, to nie jest dogmat… Ty, jako niewierzący nie musisz w to wierzyć. Ja jako wierząca zresztą też nie. Poza tym JPII to był fajny, charyzmatyczny gość, nieszczęśliwy, bo widział, że owieczki zamiast ufać Bogu, zwrócić się ku Niemu, zaczęli gloryfikować nie tego co powinni… Tak swoją drogą, JPII nie powoływał świętych, już to uczynił Bóg, a tamtym się zmarło, zazwyczaj w męczeństwie. JP tylko kanonizował, beatyfikował, tak jakby nazywał rzeczy po imieniu.Irracjonalny pisze:Część z tych świętych, jeśli nie większość nie powinna być w ogóle za takich uznana. JPII to raczej medialny twór. Powołał niezłą armię świętych (478) i błogosławionych (1318) - więcej niż wszyscy papieże razem wzięci...
I na koniec, proszę o większą tolerancję dla chrześcijan i sympatyczniej brzmiące krytykujące posty. Już uściślam: chodzi o nie pisanie czegoś w stylu: "jest tak i kropka": tylko: uważam, że (...) i tu coś w stylu: Boga nie ma, katole to zacofani kretyni itp.