Od razu chciałem opowiedzieć o moim "problemie" na jaki niedawno się natknąłem. Zawsze myślałem, że to czego mi naprawdę potrzeba to związek z drugą osobą, obserwowałem innych, każdy był z kimś. Gdy już nastał ten moment kiedy po raz pierwszy się do kogoś zbliżyłem, doświadczyłem emocji których zawsze mi brakowało. Po pierwszych wrażeniach wszystko się skończyło, ONA nie widzi świata poza mną, a ja jestem emocjonalnie pusty i nic do niej nie czuję, kompletnie, można by powiedzieć, że mniej niż zero. Czekam, aż pojawi się "to coś" co było na początku ale im więcej czasu mija tym bardziej tracę nadzieję. Wiem, że nie mogę tak po prostu odejść, strasznie obawiam się jej reakcji albo tego co zrobi potem. Poza tym zapewne wyjdę na kompletnego dupka. Jednak pierwotna potrzeba związków okazała się być mitem w moim przypadku. Widzę teraz dokładnie, że niczego takiego nie potrzebuję, choć jest to bardzo dziwnym stanem.
Zapytam więc was jak to jest z tymi związkami u intro? Czy jest ktoś tutaj kto również nie czuje tego typu relacji? Przy okazji pytam jak mam wybrnąć ze swojej problematycznej sytuacji...
pozdrawiam gorąco. :wink: